Na początku kwartału wiele się mówiło o tendencji GBP/USD do zyskiwania w kwietniu – ostatnio „kabel" stracił w tym miesiącu w 2004 r. Gwiazdy układały się po myśli funta. Marcowy szczyt UE pokazał, że w negocjacjach brexitu zarówno Londynowi, jak i Brukseli przede wszystkim zależy na polubownym porozumieniu. Ponadto dane z gospodarki były na tyle przyzwoite, aby Bank Anglii mógł się przymierzać do kolejnej podwyżki stóp procentowych jeszcze w maju.

Minął miesiąc i jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Wszystko, co mogło się popsuć, popsuło się. Z perspektywy makro solidna postawa rynku pracy była jedynym pozytywnym punktem. Inflacja zwolniła mocniej, niż oczekiwano, a sprzedaż detaliczna miała problemy w związku z kapryśną pogodą na Wyspach. Największym ciosem był jednak fatalny odczyt dynamiki PKB po I kw., który pokazał minimalny wzrost 0,1 proc. i wzbudził obawy, czy rzeczywiście wszystko można zrzucić na przeciągającą się zimę. Jeszcze przed odczytem prezes Banku Anglii Mark Carney przeszedł w postawę ostrożności i zaczął się wycofywać z poprzednio wyrażanego optymizmu. Na domiar złego negocjacje ws. brexitu przypomniały o sobie od paskudnej strony w postaci sporu o przebieg granic celnych w Irlandii, gdzie premier May grozi poważny konflikt albo z UE, albo z częścią własnego rządu i partii. Przebudzenie rajdu dolara stało się dodatkową zachętą do porzucania funta.

GBP/USD w kwietniu stracił 1,8 proc., tyle samo, ile zyskał w marcu, a maj póki co dokłada kolejne 1,5 proc. przeceny. Sezonowy schemat kwietniowego umocnienia funta stał się jego klątwą wraz z zyskiwaniem na popularności, gdyż uczynił handel skrajnie asymetrycznym, a przez to podatnym na załamanie. Co dalej? Historycznie maj nigdy nie był dobry dla funta, ale to głównie konsekwencja dobrej postawy w kwietniu. Tym razem nie mamy tego obciążenia. Natomiast z fundamentalnego punktu widzenia wszystko zło zdaje się już ujęte w cenach. Krytyka premier May w kwestii polityki celnej jest w apogeum i teraz pozostaje tylko łagodzić sytuację (dymisja jest mało realna, bo nikt nie jest chętny wskoczyć na jej miejsce). Podwyżka stopy procentowej Banku Anglii w przyszłym tygodniu jest kompletnie wykluczona, ale wątpię, aby bank centralny odrzucił całkowicie plany kontynuacji zacieśniania w drugim półroczu. A skoro dane makro mają teraz niski punkt odniesienia z pierwszego kwartału, ożywienie dyskusji na temat podwyżki nawet już w sierpniu nie powinno być trudne. Moim zdaniem za wcześnie jeszcze na skreślanie funta.