W erze skrajnie łagodnej polityki pieniężnej poszukiwanie jak najwyższych stóp zwrotu przy niskich stopach procentowych wypchnęło inwestorów na rynki wschodzące. Teraz doświadczają one bezprecedensowego odpływu kapitału. Od wybuchu epidemii Covid-19 w Chinach z rynków obligacji i akcji EM inwestorzy zagraniczni wycofali już ponad 40 mld dolarów. W pierwszej fazie załamania zyskiwały waluty fundujące, czyli jen i euro, ale później głównym beneficjentem stał się dolar, który wciąż pozostaje fundamentem globalnego systemu finansowego. W końcu w chwilach skrajnej paniki nie ma bezpieczniejszej przystani niż gotówka, czego dowodzi potężny spadek cen złota i osłabienie jena w epicentrum wyprzedaży.

Załamanie kursu ropy nie tylko było najsilniejsze od 30 lat, ale jest też cezurą dla rynku. Arabia Saudyjska zakończyła trzyletni okres próby koordynacji wydobycia OPEC i Rosji i rozpoczęła wojnę cenową. Oferuje ropę z gigantycznym dyskontem, wyprzedaje zapasy i podnosi wydobycie o 30 proc., zwiększając moce produkcyjne. W całym roku zapotrzebowanie na ropę nie wzrośnie pierwszy raz od globalnego kryzysu, a przejściowo ulegnie wręcz załamaniu. Arabia Saudyjska wzmacnia szok popytowy skokowym wzrostem produkcji. W najbliższych miesiącach potężnie przyrosną zapasy, co nie pozwoli na szybki wzrost cen.

Czwartkowe posiedzenie EBC potwierdza też, że nastał nowy okres w polityce pieniężnej. Historia uczy, że nie każda kolejna epoka przynosi rozwój i progres. Dziwi komunikacja ze strony prezes Lagarde, która uważa, że wygładzanie napięć na rynkach obligacji Eurolandu (widocznych w różnicach rentowności papierów skarbowych poszczególnych państw) nie jest rolą EBC. Stwierdziła też, że nie zamierza być drugą osobą, która „zrobi wszystko co konieczne". To oczywiście odwołanie do słynnych słów Draghiego z lata 2013, które stały się przełomem w walce z kryzysem zadłużeniowym. Konsekwencją niefortunnych stwierdzeń (zostały w piątek skorygowane przez głównego ekonomistę EBC) był najsilniejszy spadek FTSE MIB w historii i ostra wyprzedaż włoskich obligacji. Rozumiem, że Lagarde chciała wywrzeć presję na rządy, by poluzowały fiskalnie, ale zamiast uspokoić nastroje inwestorów, dolała oliwy do ognia wyprzedaży. A przecież bank wcale nie zrobił mało, zadziałał z dużą mocą i precyzyjnie, by wspierać płynność. ¶