Trudno to pojąć w obecnych czasach, ale japoński Nikkei osiągnął swój szczyt na przełomie lat 80. i 90. i po kryzysie azjatyckim już nigdy do niego nie powrócił. Co ciekawe, w ostatnich dniach inwestorzy mogli świętować dopiero powrót do poziomów z 1991 r. Warto wykorzystać to „wydarzenie", by pochylić się nieco bardziej nad tym rynkiem.

Japonia dobrze wpisuje się w popularność ostatnich nurtów, które zakładają rotację sektorową do spółek typu value. W Kraju Kwitnącej Wiśni szczególnie popularne stały się w ostatnich latach programy dywidendowe oraz wykupy akcji własnych. Co ciekawe, pod koniec 2019 r. japońskie firmy notowane publicznie zgromadziły prawie 5 bln USD aktywów gotówkowych, co pozwoliło im przetrwać tegoroczny kryzys w relatywnie dobrej kondycji. Patrząc na zagregowany wskaźnik prognozowanego zysku do ceny rynkowej, w przypadku indeksu S&P 500 musimy aktualnie liczyć się z wartością na poziomie 24. Ten sam wskaźnik dla indexu Topix znajduje się aktualnie w okolicach 17. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że pod koniec ubiegłego roku nieco ponad 50 spółek notowanych na japońskiej giełdzie dysponowało większymi zasobami gotówkowymi, niż wynosiła ich aktualna kapitalizacja rynkowa.

Wydaje się, że inwestowanie w Japonii nie jest takie proste jak w innych krajach rozwiniętych. Chodzi o zaskakująco niskie pokrycie analityczne, które dotyczy zwłaszcza małych i średnich spółek – według informacji podawanych przez Bloomberga prawie połowa z nich nie otrzymuje rekomendacji. To mogłoby w pewnym stopniu tłumaczyć, dlaczego od kilku dobrych lat inwestorzy zagraniczni nie doważali swoich pozycji w tym obszarze geograficznym. Można jednak powiedzieć, że do symbolicznego przełomu doszło w okresie wakacyjnym, kiedy rynki obiegła informacja o zajęciu strategicznych pozycji w japońskich spółkach przez Warrena Buffetta. Bloomberg zwrócił wówczas uwagę na to, że prawie 40 proc. indeksu Topix stanowią sektory, w których zgromadzone są spółki value, co w przeszłości było dla tego rynku utrapieniem, ale w oczekiwaniu na silne odbicie wzrostu gospodarczego może się okazać atutem.

W listopadzie około trzech czwartych indeksów na całym świecie zanotowało dwucyfrowe stopy zwrotu. Udało się tego dokonać również indeksom Nikkei i Topix. Faktem jest to, że na przestrzeni lat wielokrotnie wieszczono przełamanie rynku japońskiego. Dlatego też odważne byłoby stwierdzenie, że ten właściwy moment na przełamanie pojawił się właśnie teraz, niemniej jedno wydaje się pewne – jeśli teoria o rotacji sektorowej miałaby być prawdą, to w obliczu astronomicznych wycen w USA kierunek japoński wydaje się co najmniej ciekawy. ¶