Można to wytłumaczyć modą, ale trzeba przyznać, że ich oferta wygląda imponująco, a chińskie samochody pod względem osiągów nie odbiegają od uznawanej za lidera rynku Tesli. Ceny również są podobne – wynoszą około 200 tys. zł. Li Auto, Nio czy Xpeng to spółki, których kapitalizacja wynosi między 27 a 61 mld dolarów. Dla porównania niemiecki Volkswagen jest wart 94 mld, a japońska Toyota 225 mld dolarów.
Warto spojrzeć na inne rynki, gdzie chińscy producenci w ostatnich latach stali się graczami, których nie można ignorować. Jako przykład można wziąć choćby telefony pod popularną marką Xiaomi, ale również elektronikę użytkową: roboty odkurzające, szczoteczki elektryczne, smartwatche, słuchawki oraz wiele innych. Choć produkty z Chin nie wyprą z rynku takich graczy jak Apple, to wywierają presję na ceny oraz marże osiągane przez liderów rynku i odbierają udziały rynkowe słabszym graczom.
Chińskim producentom elektroniki użytkowej pomaga przede wszystkim rozmiar krajowego rynku – przeszło cztery razy większa liczba ludności niż w Stanach Zjednoczonych i około trzy razy większa niż w Unii Europejskiej. To przekłada się na większą skalę prowadzonej działalności, co pozwala na większe inwestycje w udoskonalanie produktu, a lepszy produkt przyciąga kolejnych klientów. Po osiągnięciu odpowiedniej skali działalności taki producent może już wychodzić na rynki międzynarodowe i tam szukać nowych klientów. Do tego dochodzi jeszcze niższa baza kosztowa.
Porównując bariery wejścia segmentu elektroniki użytkowej z branżą motoryzacyjną, należy wskazać przede wszystkim różnicę w cenie produktu oraz fakt, że sektor motoryzacyjny cechuje się wysokimi wymogami związanymi z bezpieczeństwem. Różnice zauważymy także, gdy spojrzymy na poszczególne firmy zajmujące się produkcją samochodów. Warto pamiętać, że przejście z silników spalinowych na elektryczne może się okazać trudne pod względem kosztowym. Produkcja samochodów elektrycznych jest mniej złożona niż spalinowych, co przekłada się na mniejsze zapotrzebowanie na pracowników. Volkswagen zatrudnia globalnie przeszło 670 tys. osób i aby spółka mogła pozostać konkurencyjna, wielu z nich będzie musiało zostać zwolnionych. Nie jest to łatwa decyzja, a jej podjęcia nie ułatwi silna pozycja związków zawodowych. Nowi gracze natomiast nie mają tego problemu, a struktura ich kosztów jest lepiej dopasowana do nowych wyzwań. To również zagrożenie dla gospodarki europejskiej – sektor motoryzacyjny bezpośrednio i pośrednio zatrudnia około 7 proc. wszystkich pracowników w Unii Europejskiej.
Volkswagen już jakiś czas temu zapowiedział, że na rozwój samochodów elektrycznych chce przeznaczyć dziesiątki miliardów euro. Czas pokaże, czy to wystarczy, żeby powstrzymać Chińczyków przed zdominowaniem tego rynku. ¶