Obawiano się silnego długoterminowego spowolnienia, wysokich stóp bezrobocia, długotrwałego kryzysu. Wprowadzone działania stymulacyjne i mniej przewidywalne działania różnych podmiotów (indywidualnych konsumentów, spółek, niektórych krajów) sprawiły, że obecna rzeczywistość jest dalece odmienna od tego, co przewidywano. Ceny ropy naftowej i pozostałych surowców osiągają wieloletnie maksima, inflacja jest wszechobecna, a w chińskich portach oraz w Kalifornii dziesiątki, jeśli nie setki kontenerowców czekają na możliwość wpłynięcia i rozładunku. Powstaje zatem pytanie, czy rzeczywiście uniknęliśmy kryzysu, czy tylko zmieniliśmy jego strukturę, która nie jest jeszcze w pełni widoczna w publikowanych tradycyjnych danych makroekonomicznych.
Z nieco podobnym paradoksem w prognozowaniu mamy do czynienia w przypadku wyników amerykańskich spółek. Spora cześć rynkowych obserwatorów oczekiwała widocznego spowolnienia wzrostu spowodowanego zaburzeniem łańcuchów dostaw i rosnącą inflacją, która będzie powodować presje na uzyskiwane marże. Jak na razie tych efektów, przynajmniej bez wczytania się w szczegóły, nie widać. Po publikacji pierwszej setki wyników spółek wchodzących w skład S&P 500 przeszło 82 proc. z nich pobiło rynkowe oczekiwania dotyczące zysków. Dotyczy to również dużych spółek, jak Tesla czy Netflix, które pozytywnie zaskoczyły rynek raportowanymi miarami zyskowności. Wszystko to razem przyniosło nowe rekordy na rynku amerykańskim i kolejne już szczyty S&P 500. W przypadku rynku amerykańskiego istotny pozostaje przyszły tydzień, gdzie wyniki publikują spółki FAAMG. Przez ostatnie trzy miesiące tylko dwie spółki z tej grupy, Microsoft i Google, wykazywały przyzwoite zwyżki. Istotne może być to, o czym już kiedyś pisałem, czyli przewaga struktury przychodów z segmentu klienta indywidualnego, która była w ostatnich miesiącach czynnikiem negatywnym dla notowań.
Koniec ubiegłego tygodnia przyniósł za to poprawę sentymentu na rynku europejskim, który w poprzednich dniach zachowywał się słabiej od swojego amerykańskiego odpowiednika. Powodem tej zmiany były wstępne odczyty indeksów PMI, które w szczególności dla przemysłu przyniosły wyhamowanie spadkowej dynamiki obserwowane od wielu miesięcy, pobijając przy tym dość pesymistyczne prognozy.
Podsumowując wątek samych prognoz, nietrudno zauważyć, że świat w ostatnich latach, a w szczególności w czasie pandemii Covid-19, zmienił się w bezprecedensowy sposób. Tym samym klasyczne miary, przez pryzmat których patrzymy na to, co się stało, jak również na to, co się może stać w gospodarce, niekoniecznie mogą w dobry sposób odzwierciedlać stan faktyczny. A właśnie na podstawie tych danych podejmowane są decyzje zarówno przez rządy, jak i banki centralne. Przykładowy dysonans, który obserwujemy w przypadku polityki banków centralnych w kontekście wysokiej inflacji, może być jedynie preludium do tego, co będziemy mogli zobaczyć w latach kolejnych.