Według powszechnych oczekiwań Federalny Komitet ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC) na kończącym się w środę posiedzeniu podwoi tempo zwijania skupu obligacji (QE). Zgodnie z listopadową decyzją luzowanie ilościowe ma być zmniejszane o 15 mld USD miesięcznie, co oznaczałoby definitywny koniec obecnej rekordowej rundy QE w maju 2022 r. Przyspieszenie redukcji do 30 mld USD przesunęłoby termin zakończenia skupu w okolice marca. Za tym według oczekiwań rynkowych miałyby pójść podwyżki stóp procentowych – pierwsza obstawiana jest przez rynek na maj.

Coraz bardziej jastrzębi kierunek nie dziwi. Dziwić może raczej to, że Fed do zwijania ultraluźnej polityki zabiera się dopiero teraz. Od miesięcy wskazywaliśmy, że gigantyczny skup obligacji w połączeniu z zerowym poziomem stóp procentowych za oceanem zupełnie nie pasują do obrazu gospodarki, na który składa się z jednej strony narastająca inflacja, a z drugiej „ciasny" rynek pracy.

Chociaż krótkoterminowo ogłoszenie podwojenia tempa redukcji QE nie powinno wywołać większej reakcji rynkowej, gdyż jest powszechnie oczekiwane, to implikacje tego ruchu będą naszym zdaniem niezwykle istotne w średnim terminie. Po pierwsze, spodziewamy się presji na dalsze umacnianie się dolara, szczególnie że po drugiej stronie Atlantyku Europejski Bank Centralny jest jeszcze bardziej uparty niż Fed, jeśli chodzi o utrzymywanie ultragołębiego kursu. Po korekcie w końcówce listopada indeks dolara (DXY) w ostatnich dniach znów przymierza się do zwyżki.

Po drugie, historia dowodzi, że koniec każdej kolejnej rundy QE został odchorowany przez rynki ryzykownych aktywów. Na razie bliskość rekordów hossy na Wall Street pokazuje, że inwestorzy nie przejmują się jeszcze perspektywą całkowitego odłączenia „kroplówki", być może za sprawą wyjątkowo sprzyjającej, grudniowej sezonowości.

Reasumując, grudniowe posiedzenie Fedu może przynieść kolejny ważny krok na drodze do „normalizacji" polityki monetarnej, co może mieć ważne konsekwencje dla rynków w kolejnych miesiącach. ¶