Jak się bardzo szybko okazało, taka interpretacja wynikała z przeświadczenia, że kierując się kluczowymi danymi, zwłaszcza z rynku pracy, w sytuacji spiętrzania się negatywnych danych makro, banki centralne będą musiały szybciej zaprzestać zaostrzania polityki pieniężnej. Jednak już w piątek, 3 lutego, rynki spotkało zaskoczenie, gdyż dane z amerykańskiego rynku pracy przekroczyły oczekiwania nawet największych optymistów. Zadziałało to jak wiadro zimnej wody wylanej na głowy grających na wzrosty cen obligacji inwestorów. Od tego czasu obserwujemy wzrost rentowności zarówno na rynku amerykańskim, jak i europejskim.
W porównaniu z dołkiem rentowności, przed opublikowaniem NFP, do poniedziałkowego popołudnia, rentowność w dziesięcioletnim punkcie krzywej przesunęła się w USA o prawie 40 pkt baz., a w przypadku papierów niemieckich o 30 pkt baz. Ponownie wzrosło także ujemne nachylenie tych krzywych, rentowności na krótkim końcu poszły do góry szybciej niż na dłuższym końcu z uwagi na ich wyższą wrażliwość na decyzje banków centralnych. Rewizja oczekiwań co do działań Fed wsparła także walutę amerykańską, co jak zwykle negatywnie odbiło się na obligacjach z rynków wschodzących. Indeks obligacji EM w twardych walutach stracił w ubiegłym tygodniu ponad 2,5 proc.