W I półroczu przeprowadzono co najmniej siedem tego rodzaju emisji (choć są to z nazwy i procedur emisje publiczne, informacje nie o wszystkich z nich musiały się pojawić w przestrzeni publicznej) o łącznej wartości 46,2 mln zł. Apetyt emitentów na środki inwestorów indywidualnych był spory, gorzej z popytem, który podliczyliśmy na 6,7 mln zł, ale w trakcie pracy nad tekstem wyniki dwóch emisji nie były jeszcze znane i można założyć, że ostateczny wynik będzie bliższy 20 mln zł. Niemniej dwie firmy zrezygnowały z zapisów już po ich rozpoczęciu (Cavatina i Vivid Games), a Aiqlabs pozyskał 0,85 mln zł z oferty wartej 10,5 mln zł. Jednak te wydarzenia dotyczą stanu rynku sprzed pandemii lub też najtrudniejszej jej fazy (razem z Vivid i Cavatiną od emisji odstępował też Kruk, a jednocześnie emisje do inwestorów profesjonalnych prawie w ogóle nie były przeprowadzane), natomiast po obniżce stóp procentowych i spadku WIBOR obligacje nawet z małych emisji także zyskały na atrakcyjności. Wszystkie emisje w tej grupie otrzymały stałe oprocentowanie, co jest w zasadzie regułą przy małych ofertach publicznych, które średnio wyniosło 7,3 proc. (zakres 6–8,5 proc.). Małe emisje oferują więc pewną premię względem emisji publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektu, niemniej warto też pamiętać o statystykach z Catalyst – emisje o wartości 10 mln zł nie były wykupywane na czas nawet w 25 proc. przypadków, a mówimy tylko o rynku publicznym. Tymczasem od lipca na Catalyst nie mogą już trafiać emisje o wartości mniejszej niż 5 mln zł.
Warto też pamiętać, że choć emisje do równowartości 1 mln euro uzyskują status publicznych, to ich emitenci publicznymi spółkami najczęściej nie będą, zatem standardy informacyjne znane choćby z Catalyst ich nie obejmą.