Według najnowszej edycji UBS Global Real Estate Bubble Index w 19 z 24 analizowanych miast na całym świecie mamy do czynienia z przewartościowaniem rynku mieszkaniowego, w tym w siedmiu przypadkach można mówić o ryzyku bańki. W Polsce, której nie ma w zestawieniu, też można często usłyszeć o rosnącym balonie. Czy słusznie?
Na początku wyjaśnijmy, dlaczego w raporcie nie ma żadnego polskiego miasta. Problemem jest relatywnie krótki okres, za jaki dostępne są dane. W przypadku cen mieszkań w Warszawie sięgają one 2005 r., a to z naszej perspektywy za krótko, by przeprowadzić taką analizę, jak dla innych miast w raporcie. Nie możemy np. porównać, jak nabrzmiewała bańka, która pękła w Warszawie ponad dekadę temu, z aktualną sytuacją. Mam nadzieję, że w przyszłości polska stolica dołączy do naszych analiz.
Moim zdaniem bieżąca sytuacja w Warszawie nie jest tak bardzo napięta, ciągle jest potencjał, by ceny rosły – z kilku powodów.
Jakich?
Jeśli popatrzymy na ceny mieszkań nominalnie, to są porównywalne ze szczytem z ostatniej hossy. Jednak korygując o inflację, jesteśmy nieco niżej niż wtedy.