Mały wkład, duże ryzyko
Ofert cesji nie brakuje i dziś, ale, jak zastrzega Marcin Jańczuk, nie jest to jeszcze skala z 2007 r. – Wtedy mieliśmy większy wzrost cen przy dość ograniczonej podaży, co powodowało, że cesje cieszyły się powodzeniem – mówi. – Ale i teraz na popularne mieszkanie deweloperskie trzeba czekać nawet dwa lata. Dlatego klienci chętnie kupują cesje, bo mogą mieć lokal na zaawansowanym etapie budowy.
O przewyższającym podaż popycie na mieszkania mówi Michał Klimczak, ekspert Power Invest. Jego zdaniem dziś jest świetny czas dla inwestorów obracających cesjami. A można to robić na kilka sposobów. – Jednym z nich jest zakup mieszkania w budynku, który ma być oddany za rok lub dwa, i natychmiastowa sprzedaż z zyskiem – tłumaczy. – Innym jest zakup na etapie dziury w ziemi i wstrzymanie się ze sprzedażą do czasu oddawania lokalu, gdy ceny wzrosną. Kolejny model to inwestycja w mieszkanie na etapie budowy, wykończenie go i sprzedaż, zanim upłynie termin spłaty – opowiada. Żeby zarabiać na cesjach wystarczy wkład na poziomie 10–20 proc. wartości mieszkania. Tyle płaci się deweloperowi po podpisaniu umowy. Resztę – gdy osiedle będzie gotowe.
Brzmi prosto. Jak jednak mówi Marcin Krasoń, ekspert obido.pl, spekulacja to zawsze ryzykowna zabawa. – Można dużo zarobić, ale i solidnie utopić, o czym przekonali się ci, którzy kupowali mieszkania na górce w 2008 r., szczególnie jeśli chcieli ugrać jeszcze więcej, zadłużając się we frankach – przypomina. – Część z nich do dziś nie zarobiła. Decydujący się na inwestycję w mieszkanie z myślą o szybkim zarobku, muszą kalkulować ryzyko. Owszem, wszystko wskazuje, ale nikt nie gwarantuje, że dziś jest spokojniej niż w 2007 czy 2008 r. Niewiele osób spodziewa się spektakularnego krachu, ale trzeba pamiętać o ryzyku. Im szybciej mieszkania drożeją, tym spekulowanie bardziej się opłaca, ale też wiąże się z większym ryzykiem, bo zwyżki w szybkim tempie oznaczają możliwość spadków.
Zdaniem Andrzeja Prajsnara, eksperta portalu RynekPierwotny.pl, na niekorzyść handlarzy cesjami działają coraz częstsze głosy o spowolnieniu gospodarczym i stabilizacji cen mieszkań. – W latach 2007– 2008 przeświadczenie, że taniej już nie będzie, wydawało się bardziej powszechne, co sprzyjało handlowi cesjami – ocenia. – Odwrócenie koniunktury w 2009 r. było nagłe.
Prajsnar zwraca też uwagę, że dzisiejsza oferta deweloperów jest o wiele większa i bardziej różnorodna niż w czasach poprzedniego boomu i ożywionego handlu cesjami. – Z ostatniego rocznego raportu NBP wynika, że oferta wzrosła proporcjonalnie do wzmożonego popytu – mówi. – Wydaje się, że cesje mogą wzbudzać zainteresowanie głównie w przypadku najbardziej atrakcyjnych inwestycji, które się szybko wyprzedały.
Potwierdza to Jańczuk. – Takie transakcje dają możliwość dość szybkiego zarobku głównie na osiedlach z dobrymi adresami, które są szczególnie narażone na wzrost cen – podkreśla.