Faktycznie wydarzyło się coś ważnego, i to nie tylko w skali kraju, ale w skali globalnej. Pandemia wpływa na nasze życie na wielu płaszczyznach w nieprzewidywalny sposób. Co ciekawe – ceny nowych mieszkań w naszym kraju nie zaczęły spadać. One się na wiosnę zatrzymały, co pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, że wcześniejszy wzrost miał solidne podstawy. Po drugie, że trudno jest snuć scenariusze dla tego rynku, skoro tak istotny czynnik wywołał, przynajmniej na razie, tylko stabilizację cen. Pamiętajmy jednak, że rynek mieszkaniowy nie jest tak płynny, jak giełdowy, a co za tym idzie, jego reakcje są opóźnione. Dane pokazują, że samo poszukiwanie mieszkania trwa średnio 5 miesięcy, a więc jest to proces znacznie bardziej rozciągnięty w czasie i wpływa na niego wiele rozmaitych aspektów. Tak więc trudno oczekiwać, że wydarza się coś ważnego i ceny od razu spadają o 30 proc.
Rynek wtórny, który jest jednak bardziej wrażliwy niż pierwotny, pokazuje już spadki. Indeks cen lokali mieszkalnych w dużych miastach spadł od stycznia do lipca o 4,3 pkt proc. Skoro zatem na pierwszą falę pandemii rynek pierwotny zareagował stabilizacją, a wtórny lekką korektą, to może na drugą zareagują znacznie większymi przecenami? Zwłaszcza, że spowolnienie gospodarcze może wpływać na obniżenie popytu mieszkaniowego, a rządowe obostrzenia uderzają w rynek najmu, co powoduje nadpodaż mieszkań.
Trudno znaleźć wypadkową tych czynników, bowiem nikt nie jest w stanie oszacować gospodarczych konsekwencji pandemii. Można tylko "gdybać". I faktycznie wizja spadku PKB, wzrostu bezrobocia, problemów przedsiębiorców, itp., sugeruje, że można oczekiwać spadku popytu na mieszkania. To faktycznie widać już na rynku wtórnym. Osoby, które mają teraz trudniejszą sytuację finansową i potrzebują gotówki, mogą pozbywać się mieszkań, które kupili w celach inwestycyjnych. W związku z tym, na rynku wtórnym można teraz łatwiej znaleźć okazję niż na pierwotnym. Deweloperzy mają za sobą 10 lat hossy, więc zapewne mają zabezpieczenie finansowe, by przetrwać trudny czas. Poza tym pamiętajmy, że nadal jest w naszym kraju duża liczba zamożnych osób, które nie mają gdzie teraz ulokować kapitału, więc mogą tworzyć popyt na mieszkania, które w tej sytuacji będą stanowić sposób na przechowanie majątku. A inwestorzy chętniej kupują mieszkania nowe, bowiem są one atrakcyjniejsze na rynku wynajmu, co też stanowi czynnik wspierający rynek pierwotny.