O rekordowym tempie sprzedaży nieruchomości mówi Łukasz Wydrowski, właściciel trójmiejskiej firmy Estatic Nieruchomości. – Nabywcy zachęceni tanimi kredytami, motywowani malejącą podażą i wysoką inflacją, podejmowali odważne decyzje o zakupach – podkreśla.
Także Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse, ocenia, że pod względem liczby transakcji ten rok był udany. – Sytuacja pandemiczna niosła za sobą wiele scenariuszy i pytań. Klienci nie ustawali jednak w zakupach nieruchomości, a dzięki tanim kredytom mogli przełknąć wysokie ceny – mówi. – W największych miastach ceny lokali wzrosły średnio o kilkanaście procent. To duże zwyżki. Świadczą, że rynek nie był w stanie do końca sprostać popytowi i zakupom inwestycyjnym.
Ciągle drożej
Jańczuk zauważa, że drożały mieszkania każdego rodzaju. Im bardziej popularny metraż, tym wzrost cen większy. – Mniejsze podwyżki dotyczyły największych lokali, zwłaszcza w starszym budownictwie. Ich ceny tylko nieznacznie ustępowały cenom wielu domów na obrzeżach miast, więc tu konkurencja ofert była duża - zaznacza.
Ekspert Metrohouse mówi, że na własne potrzeby klienci kupowali większe lokale – zwykle dwu- i trzypokojowe, na nieco oddalonych od centrów miast osiedlach. Inwestorzy skupiali się często na rynku pierwotnym. – Tu prym wiodły możliwie jak najmniejsze lokale dwupokojowe do 40 mkw. – wskazuje Jańczuk.
Z danych Metrohouse za III kwartał (za IV kwartał będą w styczniu) wynika, że średnia cena transakcji mkw. mieszkania na rynku wtórnym w Warszawie to ponad 11,9 tys. zł (12,4 proc. r./r.), we Wrocławiu ponad 9,1 tys. zł (19,8 proc.), w Krakowie – 9,1 tys. zł (8,8 proc.). W Gdańsku – także 9,1 tys. zł (16,2 proc.), w Poznaniu – prawie 7,7 tys. zł (8,5 proc.), a w Łodzi – ok. 5,8 tys. zł (16,2 proc.).