Dopuszczenie ETF-ów na bitcoina na Wall Street otworzyło nowy rozdział w historii rynku kryptowalut, ale także i amerykańskiego rynku giełdowego. Wartość aktywów zgromadzonych w funduszach opartych na najpopularniejszej kryptowalucie pod koniec marca sięgała już 50 mld USD. Czy komuś się to podobna, czy nie, bitcoin znów jest na ustach inwestorów na całym świecie.
Na polskim rynku kapitałowym kryptowaluty wciąż jednak pozostają tematem tabu. Chętnych, by w nie inwestować, nie brakuje. Problemem jest jednak ograniczony dostęp. Z punktu widzenia rynku regulowanego można wręcz powiedzieć, że ten produkt u nas nie istnieje. Świat cały czas idzie zaś naprzód. Niemiecka giełda Deutsche Borse otworzyła nie tak dawno instytucjonalną giełdę kryptowalut. Czy i nasz rynek otworzy się na tę klasę aktywów?
Klienci są, ale…
To, że na naszym rynku regulowanym nie ma instrumentów opartych na wycenie bitcoina czy też innych kryptowalut, nie oznacza, że ten obszar nas nie dotyczy i można go ignorować. Coraz trudniej udawać, że polscy inwestorzy trzymają się z dala od rynku krypto. Według ostatniego badania przeprowadzonego przez firmę Accenture w krytowaluty w różnej formie może inwestować nawet 3 mln Polaków. Liczba ta robi tym większe wrażenie, jeśli zestawić ją z liczbą rachunków maklerskich na polskim rynku. Tych jest nieco ponad 1,7 mln, przy czym jak pokazały ostatnie dane GPW, za rachunki aktywne w 2023 r. można było uznać jedynie niecałe 240 tys.
Na razie jednak osoby, które interesują się rynkiem kryptowalut, skazane są na instrumenty pozagiełdowe. Z powodów regulacyjnych (brak tzw. KID-ów, czyli dokumentu z kluczowymi informacjami o produkcie) brokerzy nie mają w ofercie ETF-ów na bitcoina, które notowane są na Wall Street. Z kolei ich europejskich odpowiedników na razie brak. W praktyce więc osoby, które interesują się kryptowalutami, muszą sięgać po te produkty w inny sposób.