Obserwując działania kluczowych banków centralnych można odnieść wrażenie, że walka z inflacją nie dobiegła jeszcze końca i decyzje w sprawie obniżenia głównych stóp procentowych zostały przesunięte na początek 2024 r. Dotychczas banki centralne Kanady i USA podniosły stopy odpowiednio do 5 i 5,50 proc., natomiast EBC i Bank Anglii do 4,25 i 5,25 proc. W Polsce natomiast stopy od września 2022 r. utrzymywane są na poziomie 6,75 proc. Sytuacja ta może się zmienić we wrześniu, kiedy rozpatrywana będzie ich obniżka. Byłoby to dość odważne posunięcie w kontekście działań innych banków centralnych. Mieszane dane makroekonomiczne nie dają jasnych wskazówek, czy sytuacja ulegać będzie poprawie. Wręcz przeciwnie, wskaźnik PMI cały czas utrzymuje się poniżej 50 pkt, sygnalizując dekoniunkturę, a ograniczone wydatki gospodarstw i przedsiębiorstw, powodowane m.in. wciąż wysoką inflacją, nie poprawiają nastrojów. Na tym tle jedynie rynek giełdowy i polski złoty są w całkiem dobrej kondycji. Pozostaje więc otwarte pytanie, czy obniżka stóp, poza medialnym wydźwiękiem, zapali iskrę i pozwoli na rozruch gospodarki. Pomimo historycznych już doświadczeń, kiedy gospodarka nieraz zwalniała i wracała na ścieżkę wzrostu, tym razem warunki są nieco odmienne i zakładając, że gospodarka finalnie odzyska wigor, to jednak rozruch ten potrwać może relatywnie dłużej.