Słowa MF Kraju Kwitnącej Wiśni o braku zagrożenia deflacją i odrodzeniu ekonomicznym poparte przez ministra gospodarki, który stwierdził, że ostatnie wzmocnienie jena nie miało negatywnych skutków podziałały na inwestorów jak płachta na byka, powodując dalsze wzrosty najsłabszej do niedawna waluty. Po raz drugi "padła" 200-dniowa średnia na wykresie USD/JPY, zaś ceny przejściowo zatrzymały się na linii trendu (od 17 maja - 116,85). Euro nie obroniło średniej 100-dniowej, nurkując w kierunku tegorocznego minimum (153,7). Słaby, był także funt. Sytuacja techniczna zwiastuje, po korekcie, dalsze zniżki głównych walut wobec jena, tym bardziej, że nic złego w ostatnich ruchach nie widzi szef Fed z St.Louis, W.Poole. Siła jena przyczyniła się do spadku euro wobec "zielonego", któremu sprzyjały rozczarowujące tym razem dane z Niemiec. Po podwyżce VAT-u sprzedaż detaliczna w I niemile zaskoczyła analityków, odnotowując roczną dynamikę -1,4%, przy prognozach -0,8% (-5,1% m/m, oczekiwano -1,4%). Inflacja PPI w krajach "trzynastki" w I (2,9% r/r, konsensus 3%) także nie dała podstaw do zakupów eurodolara. Po zatrzymaniu na linii korekty spadkowej (1,3140), cena wróciła na kilka godzin w okolice 23,6% zniesienia ruchu od 1,2480, czyli 1,3160. Opublikowane wczoraj dane z USA o wyższych od oczekiwań wydatkach i dochodach konsumentów, inflacji PCE oraz pozytywny odczyt indeksu ISM (52,3) sprawiły, że inwestorzy, pełni obaw po ostatniej wypowiedzi A. Greenspana, nieco silniej uwierzyli bardziej optymistycznym słowom jego następcy. Utrzymuje się jednak większa awersja do ryzyka w inwestycjach globalnych, zaś kolejne dane zza Oceanu, szczególnie dot. sektora nieruchomości i przeżywającego ostatnio trudne chwile rynku pracy będą pilnie śledzone przez inwestorów szukających odpowiedzi na pytanie o kondycje największej gospodarki świata. Dziś pewną wskazówką będzie indeks nastrojów Uniw. Michigan w II (prognoza 93,5, ostatnio 96,9), zaś ostatnie godziny sesji powinny być dosyć sprzyjające za dolara. O 15. za euro płacono 1,3170 USD.
Waluty regionu nie zaliczą dzisiejszej sesji do udanych. Ostatnie wzrosty jena, zapowiedź końca ery deflacji w Japonii i wzrost awersji do ryzyka po dynamicznych spadkach przełożyły się na rynki wschodzące. Realizacja transakcji walutowych przez wycofujących się inwestorów, zamykających pozycje oparte o carry trade, pociągnęła za sobą niewielką wyprzedaż złotego, który jednak w ciągu dnia stracił w stosunku do euro i dolara zaledwie po 1 gr. W rezultacie o 15. za główne waluty płacono odpowiednio 3,9040 PLN i 2,963 PLN. Złoty, forint i korony ostatnie tąpnięcie na rynkach światowych zniosły nieźle, co świadczy o tym, że nasz region jest postrzegany przez inwestorów lepiej niż inne rynki wschodzące. Podczas ostatnich nerwowych notowań inwestorzy starali się zachować spokój i nie doprowadzać do drastycznych zmian. W średnim terminie taka sytuacja jest jednak nie do utrzymania. Polska gospodarka rośnie dynamicznie, co pokazały opublikowane dziś dane o PKB w IV kw. (wzrost o 6,4%, konsensus 6,5%), jednak "wymagająca" baza sprawia, że ciężko będzie takie wyniki osiągać w kolejnych latach, zaś ostatni komunikat RPP nie daje nadziei na zacieśnianie polityki pieniężnej w najbliższych 6 miesiącach. Dalsza ucieczka kapitałów i spadki na GPW powinny znaleźć odzwierciedlenie w osłabieniu złotego.
Sporządził:
Kamil Gaworecki
Makler Papierów Wartościowych