Komentarz poranny

Publikacja: 07.08.2007 08:47

Na wczorajszej sesji w USA mieliśmy dość mocne odbicie. Indeksy poszły w

górę o ponad 2%. Gdyby to wydarzyło się jakiś miesiąc temu, to pewnie

byłby to sygnał przejęcia władzy przez kupujących. Przy obecnej zmienności

nie jest to spory, ale mieszczący się w normie ruch cen.

Czy to koniec spadków? Na razie bym na to nie stawiał. Powody wzrostu cen?

Można wspomnieć o silnym spadku ceny ropy, ale dobrze wiemy, że to tylko

część prawdy i wcale nie największa. Czy zatem wydarzyło się coś

wyjątkowego, co ugasiło strach związany z rynkiem kredytów? Inwestorzy

ponownie polubili ryzyko? Nic z tych rzeczy. Ba, ta zwyżka stoi jakby w

sprzeczności do tego, czego obecnie się oczekuje od Fed. No chyba, że po

takiej sesji już się nie oczekuje.

Dziś zbiera się Komitet Otwartego Rynku (FOMC), który będzie debatował nad

polityką pieniężną. Nikt oczywiście nie sądzi, że przez ostatnie spadki

cen akcji zostanie podjęta teraz decyzja o obniżce stóp procentowych.

Niemniej jeszcze w weekend ukazywały się artykuły sugerujące, że ze strony

tego gremium wyjdzie choćby cień przesłanki za tym, by oczekiwać

poluzowania polityki pieniężnej w ciągu najbliższych miesięcy. Rynek przez

notowania Fed Fund Futures daje do zrozumienia, że w pełni antycypuje

jedną obniżkę stóp o 25 pkt bazowych, która ma być dokonana jeszcze w tym

roku.

Jak pisałem w Weekendowej, to oczekiwanie wynika z przeświadczenia, że

poczynania Fed pod przywództwem obecnego prezesa będą kontynuacją poczynań

Fed, gdy kierował nim Alan Greenspan. To założenie jest dość mocne, a tym

samym wcale nie musi się sprawdzić. Za poprzedniego prezesa, gdy na rynku

finansowym miało miejsce poważne zawirowanie FOMC podejmował decyzję o

obniżce stóp procentowych. Mówiło się o tym "Greenspan put" (niektórzy

wiążą to jeszcze z mitycznym Plunge Protection Team, który wśród rynkowych

mitów powinien pozostać). Teraz wszyscy oczekują czegoś, co będzie można

nazwać "Bernanke put". Mogą się nie doczekać.

Po pierwsze dlatego, że nawet za Greenspana do ratowania sytuacji

dochodziło wtedy, gdy coś się już poważnego działo, a co by nie mówić, na

razie dramatu nie ma. Zatem oczekiwanie w tej chwili na jakiś sygnał ze

strony Fed jest zdecydowanie przedwczesne. Po drugie, Bernanke to nie

Greenspan i to na wielu płaszczyznach. To nie Greenspan wygłaszał wykład z

okazji 90 urodzin Miltona Freedmana, to nie Greenspan posługiwał się

Freedmanowskim porównaniem regulowania podaży pieniądza do zrzucania

pieniędzy z helikoptera. Bernanke to naukowiec. Studiował na Harvardzie,

doktoryzował się na MIT, uczył na Stanford i Princeton. To nie jest

człowiek rynków, ale teoretyk. Ma to swoje dobre i złe strony. Złą dla

rynków jest to, że nie będzie za wszelką cenę starał się ich ratować.

Bernanke jest fachowcem od Wielkiego Kryzysu, za który obarcza winą

właśnie Fed. Z pewnością nie będzie chciał dopuścić do tego, by za jego

kadencji doszło do drugiego Wielkiego Kryzysu. Zatem zbyt szybkich ruchów

ze strony FOMC nie należy oczekiwać. Te być może się pojawią, ale dopiero

po zbadaniu przez Fed skali zagrożenia. Na razie nikt nie jest jej świadom.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów