FIT DM: Rynek czeka na nowy impuls

Poniedziałek przyniósł nieznaczne umocnienie złotego względem średnich poziomów z piątku. I tak notowania EUR/PLN odbiły się od bariery 3,68 zł i skonsolidowały się w okolicach 3,67 zł, a USD/PLN 2,5050 zł. Niewątpliwie przyczyniło się do tego nieznaczne ocieplenie nastrojów na rynkach akcji, a także dane opublikowane jeszcze w piątek po południu. Mowa oczywiście o dynamice średniej płacy, która w październiku osiągnęła dwucyfrowy poziom 11,0 proc. r/r.

Publikacja: 19.11.2007 14:45

To jeszcze bardziej wymusza na Radzie Polityki Pieniężnej stosowne działania. Nie należy jednak oczekiwać, że skala listopadowej podwyżki stóp procentowych będzie większa, niż 25 p.b. To trochę martwi, bo taki ruch byłby uzasadniony i dodatkowo zostałby pozytywnie odebrany przez rynek - umocniłby wyraźniej złotego. Można domniemywać, że członkowie RPP obawiają się większego radykalizmu w decyzjach w kontekście ryzyka spowolnienia światowej gospodarki. Tyle, że w 2008 r. mogą być w gorszej pozycji, kiedy będą zmuszeni walczyć z inflacją przekraczającą górne "widełki" banku centralnego na poziomie 3,50 proc. r/r, a sytuacja w gospodarce i tak będzie się pogarszać.

Wróćmy jednak do perspektywy najbliższych dni. Piątkowa sesja pokazała, że przecena złotego została powstrzymana, co też pokazuje, że chęć do realizacji zysków nie była zbyt duża, biorąc pod uwagę utrzymująca się niepewność na światowych rynkach finansowych. Niewykluczone, że inwestorzy chcą po prostu "dotrwać" przy obecnych poziomach do końca roku. To może sugerować kilka tygodni marazmu, czyli okresu, który nie jest szczególnie lubiany przez bardziej spekulacyjnie nastawionych graczy. Mogą to nieco zmienić zaplanowane na ten tydzień publikacje danych makroekonomicznych (wtorek - produkcja przemysłowa i ceny PPI, środa - przetarg 5-letnich obligacji o wartości 5,5 mld zł, czwartek - zapiski z ostatniego posiedzenia RPP, piątek - inflacja bazowa netto). Jeżeli będą lepsze od oczekiwań, to doprowadzą do umocnienia się złotego. Podobne wnioski płyną także z analizy przebiegu giełdowych indeksów warszawskiego parkietu - w krótkim terminie faza największych spadków jest już za nami i najbliższe dni powinny przynieść konsolidację, która poprzedzi zwyżkę indeksów na przełomie listopada i grudnia, zwaną potocznie rajdem Świętego Mikołaja. Złoty nie otrzyma raczej impulsu ze strony polityki - musi upłynąć przynajmniej kilka tygodni, aby inwestorzy mogli ocenić pracę nowego rządu. Jak na razie rzeczywistość zmusza do częściowego wycofania się z wcześniejszych pomysłów (podatek liniowy, likwidacja "haraczu" Belki, radykalne zmiany w budżecie).

Naszej walucie pomóc może także sytuacja na rynkach międzynarodowych. Mimo, że wśród części inwestorów popularność zyskuje opinia, iż najbliższe dni mogą przynieść wyraźniejsze umocnienie się dolara względem głównych walut, to raczej nie stanie się to prędko (wydaje się, że dopiero po Nowym Roku). Zwłaszcza, że zniknie jeden z czynników mogących do tego prowadzić, czyli spadki na giełdach (wtedy inwestorzy zamykają pozycje na lokalnych rynkach odkupując dolary). Z kolei odświeżone zostaną "stare problemy", czyli obawy związane ze stanem amerykańskiej gospodarki, czy spekulacje związane z potencjalną dywersyfikacją rezerw walutowych przez banki centralne. Ostatnio temat ten nieco przycichł, ale warto odnotować fakt ostatniej dyskusji w łonie sześciu największych krajów Zatoki Perskiej. Silne spadki dolara w ostatnich miesiącach, z którym lokalne waluty są powiązane w paśmie wahań, doprowadziły do wzrostu presji inflacyjnej i skłoniły do coraz poważniejszego rozważenia wprowadzenia do "koszyka" także euro. Do tego się prędzej, czy później dojdzie, gdyż według nieoficjalnych zapowiedzi w 2010 r. może dojść do powołania unii walutowej w tamtym rejonie świata.

Tymczasem opublikowane w piątek dane z USA ponownie rozczarowały - ujemna dynamika produkcji przemysłowej w październiku może sugerować, iż problemy rynku subprime zaczynają dotykać całą gospodarkę. Z kolei o wiele mniejszy od spodziewanego napływ kapitałów netto do USA we wrześniu (26,4 mld USD) pokazuje, że jeżeli sytuacja się w kolejnych miesiącach się nie poprawi, to Stany Zjednoczone zaczną mieć coraz większe problemy z finansowaniem ogromnego deficytu na rachunku obrotów bieżących. Ten fakt będzie sporym wyzwaniem dla FED, o czym pisałem w piątkowym raporcie. To może nieco tłumaczyć prawdziwą przyczynę ostatnich wypowiedzi członków tego gremium, którzy zaczynają mówić o braku konieczności szybkich obniżek stóp procentowych. Przywoływanym argumentem (chociażby w piątek przez Williama Poole?a i Randalla Krosznera) jest oczekiwana poprawa stanu gospodarki za kilka kwartałów i związanym z tym faktem większe ryzyko wzrostu inflacji. Podobnie "optymistyczne prognozy" przedstawił dzisiaj były szef FED, Alan Greenspan, który przyznał, że jak ustaną problemy na rynku nieruchomości, to gospodarka powróci na ścieżkę wzrostu. Oczywiście pytanie na ile te wypowiedzi mają uspokoić inwestorów, a na ile rzeczywiście mogą sugerować szybsze niż się wszystkim wydaje wyjście z kryzysu. Jak na razie uczestnicy rynku pozostają nieufni (i słusznie), w czym utwierdzić ich mogą najbliższe publikacje danych makroekonomicznych. Jeszcze dzisiaj o godz. 19:00 poznamy indeks nastrojów pośredników nieruchomości NAHB, a jutro liczbę wydanych pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów - najpewniej potwierdzą one fatalną kondycję tego sektora gospodarki. Z kolei oczekiwania, co do publikacji zapisków z ostatniego posiedzenia FED (wtorek 20:00) mogą okazać się nadmierne - najpewniej potwierdzą one pewną polaryzację poglądów i uzależnienie od bieżących danych z gospodarki. Być może istotniejsza (ale tylko dla jednego rynku - brytyjskiego funta) okaże się zaplanowana na środę o godz. 10:30 publikacja zapisków z ostatniego posiedzenia Banku Anglii. Oczekuje się, że teraz już dwóch na dziewięciu członków poparło wniosek dotyczący obniżki stóp procentowych. To teoretycznie może przybliżyć termin takiej decyzji w rzeczywistości (ankiety mówią o lutym 2008 r.), co przyczyniłoby się do spadku notowań funta. Tyle, że warto pamiętać o tym, iż jest to waluta należąca do grupy "carry-trade", co oznacza, że jej uzależnienie od sytuacji na giełdach jest dosyć duże. Tym samym, przy założeniu krótkoterminowej poprawy na rynkach akcji, notowania GBP/USD mogłyby zyskać na wartości.

Co, zatem w najbliższych dniach? Wydaje się, że każde ewentualne osłabienie się złotego warto będzie wykorzystywać do jego zakupów. Kurs EUR/PLN po odbiciu się od oporów zlokalizowanych w rejonie 3,68 zł w piątek, może na koniec tygodnia spaść w okolice 3,64-3,65 zł. Z kolei USD/PLN po zawróceniu już z poziomu 2,52 zł w końcu ubiegłego tygodnia, ma szanse ponownie przetestować strefę wsparcia w rejonie 2,47-2,48 zł. Z kolei notowania EUR/USD mogą zaatakować swoje historyczne szczyty na 1,4752. W przypadku GBP/USD będą to okolice 2,0650. Tym samym dla par EUR/USD i GBP/USD dobrą strategią może okazać się tzw. "kupowanie na lokalnych dołkach".

Sporządził:

Marek Rogalski

Główny Analityk

First International Traders Dom Maklerski S.A.

www.fitdm.pl

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów