Innym ważnym wydarzeniem było z pewnością przebicie poziomu 5,00 przez GBPPLN - dziś złoty zyskał do funta 6 groszy, zatrzymując się przed zamknięciem na 4,9710. Jeśli weźmiemy pod uwagę fundamenta ekonomiczne oraz oczekiwania wobec poziomu stóp procentowych dla eurolandu oraz Wielkiej Brytanii - widzimy, że sytuacja funta będzie jeszcze trudniejsza niż złotego. Już w pierwszym kwartale przyszłego roku kurs GBPPLN może oscylować między 4,80 a 4,90. Kolejny spadek funta możemy odnotować jutro - nadchodzi posiedzenie Banku Anglii (jednocześnie z posiedzeniem zarządu ECB) i moim zdaniem stopy w Wielkiej Brytanii mogą iść w dół, mimo że jeszcze wczoraj rynek oceniał prawdopodobieństwo obniżki na 50%. Jednocześnie euro będzie wspierane jastrzębią retoryką J.C. Tricheta, który nie zwykł mówić ciepło o obniżkach stóp, gdy wskaźniki inflacji są ponad celem inflacyjnym. Tymczasem jednak złoty w ciągu ostatnich 3 miesięcy był najlepiej radzącą sobie walutą spośród 26 rynków wschodzących, które są pod lupą inwestorów.

Dzisiejsze publikacje makroekonomiczne dostarczyły również interesujących danych zarówno z Eurolandu, jak i z USA. Odczyty indeksu PMI w strefie euro oraz w Wielkiej Brytanii co prawda zawiodły (pogłębiło to spadki tych walut), jednak sytuacja za oceanem rysuje się lepiej po publikacji danych z rynku pracy. Raport Challengera o planowanych zwolnieniach co prawda przewiduje wzrost w stosunku do poprzedniego miesiąca o ok. 15% (71 340 planowanych zwolnień w przepytywanych firmach, głównie w sektorze motoryzacyjnym oraz energetycznym), jednak według raportu o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym (ADP) w amerykańskiej gospodarce przybędzie 189 tys. miejsc pracy. Po tych danych należy przeszacować w górę prognozy dotyczące piątkowego odczytu zmiany zatrudnienia w sektorze pozarolniczym w USA.

Na koniec dnia oglądamy zatem 1,4660 EURUSD, 2,4500 USDPLN (choć - było i 2,4445) oraz 3,5920 EURPLN. Złoty bije zatem rekord za rekordem, a to jeszcze nie koniec.