[b]Czy z Pana obserwacji wynika, że podczas kryzysu interesy akcjonariuszy mniejszościowych są bardziej zagrożone? Pańska organizacja ma więcej pracy? [/b]
Na pewno tak. Jesteśmy młodą organizacją i mamy małą liczbę członków, również w porównaniu z polskim Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych. Dlatego dokonujemy wyboru zagadnienia, którym się zajmiemy i pracujemy nad nim w możliwie szerokim gronie, nie tylko z naszymi członkami. Na tym etapie celem jest zyskanie rozpoznawalności. I w ostatnich czasach się to udaje. W podnoszonych przez nas sprawach zyskujemy duży rozgłos i zainteresowanie prasy. Skutkuje to tym, że największe firmy zaczynają się nas bać.
[b]Jakie konkretnie problemy Państwo podejmują?[/b]
Ostatnio jest na przykład sprawa firmy SOS. Dwóch dużych akcjonariuszy zasiadających w zarządzie naraziło ją na ryzyko, udzielając kredytu związanej z nimi spółce. Naświetliliśmy sprawę, zyskaliśmy rozgłos, bracia Salazar odeszli z zarządu. Wcześniej monitorowaliśmy na przykład podchody Łukoila pod przejęcie dużego udziału w koncernie naftowym Repsol. Duzi hiszpańscy akcjonariusze chcieli ubić z Łukoilem dobry interes: miał kupić od nich 29 proc. akcji spółki po cenie dwukrotnie wyższej niż ta na rynku. Zaczęliśmy robić wielki hałas. Chcieliśmy, by każdy akcjonariusz Repsolu miał szanse na tak dobrą transakcję. Ostatecznie hiszpańscy kontrahenci wycofali się z porozumienia.
[b]Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych stara się brać udział w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy wielu spółek giełdowych. Czy Państwo też uważają to za ważny kierunek działalności?[/b]