O ile bowiem ceny faktycznie wzrastały, to aktywność pozostawała na śmiesznie małym poziomie, co wyraźnie wskazywało na sztuczny charakter zwyżki.
Naturalnie nie należało jej zupełnie ignorować, bo w końcu kierunek aktualnego trendu w średnim terminie jest wzrostowy, ale styl tej byczej akcji nie współgrał z szansami na poważniejszy ruch. Bykom nie udało się podnieść cen na tyle, by wyznaczyć nowe maksima wzrostu.
Około 10 zwyżka się zatrzymała i po krótkim postoju ceny zaczęły opadać. Spadek trwał właściwie do końca dnia. Nie był to szybki dynamiczny ruch rwany korektami, ale systematyczny spadek, w czasie którego popyt nawet nie silił się na kreślenie odbić.
Korekty sprowadzały się do tego, że ceny przestawały spadać. Taki przebieg notowań wskazuje na to, że przecena jeszcze się nie zakończyła.Od poniedziałkowego szczytu ceny kontraktów oddaliły się o ok. 90 pkt.
To nie jest odległość, która mogłaby poruszyć graczy średnioterminowych. Z punktu widzenia takiego horyzontu inwestycyjnego skala spadku spokojnie może być większa. Prawdę mówiąc, zapewne większość graczy operujących w średnim terminie z radością przyjęłaby znaczącą korektę. Tak w skali głębokości, jak i długości trwania. Pozwoliłoby to na podniesienie poziomu sygnalnego, którego pokonanie mogłoby być wskazówką do zmiany nastawienia z pozytywnego na neutralne. W tej chwili takim poziomem jest luka na 1860 pkt. To dość daleko.