Wbrew obawom, lipiec wydłużył zwyżkową serię

Dane statystyczne sugerują, że jest mało prawdopodobne, by kolejne miesiące wydłużyły i tak już pokaźną serię nieprzerwanego wzrostu indeksów na GPW. Nieuzasadnione byłoby jednak wyciąganie wniosku, że nadchodzi bessa

Publikacja: 01.08.2009 10:06

Wbrew obawom, lipiec wydłużył zwyżkową serię

Foto: PARKIET

Pod wieloma względami miniony miesiąc był wyjątkowy dla posiadaczy akcji. Po pierwsze, lipcowa zwyżka WIG-u o 15,9 proc. należała do najwyższych miesięcznych zmian indeksu w całej historii, zwłaszcza pomijając pierwsze „dziewicze” lata działania warszawskiej giełdy (1991– 1995), kiedy kursy były wyjątkowo zmienne. W ostatnich 10 latach zdarzyły się dotąd tylko dwa przynajmniej tak dobre miesiące (kwiecień br. oraz sierpień 2003 r.).

[srodtytul]Sytuacja odwróciła się o 180 stopni[/srodtytul]

To niejedyna cecha wyróżniająca lipiec. Dzięki mocnej postawie kupujących, seria nieprzerwanych zwyżek wydłużyła się do 5 miesięcy. To radykalna odmiana w stosunku do poprzedniego roku, kiedy kursy równie konsekwentnie kierowały się na południe. Ostatnia tak pomyślna dla inwestorów seria zwyżek miała miejsce od września 2006 r. do stycznia 2007 r.

Taki korzystny dla inwestorów rozwój wydarzeń wcale nie był jednak oczywisty jeszcze w połowie minionego miesiąca. Właśnie wtedy wśród analityków zadomowiły się obawy nawet przed całkowitym załamaniem zwyżki. Pesymiści zyskali wówczas sporo argumentów. Korekta sprowadziła bowiem WIG poniżej linii 3-miesięcznego trendu zwyżkowego, co przy okazji doprowadziło do powstania złowrogiej formacji głowy z ramionami. Najwięksi pesymiści na tej podstawie wybiegali bardzo daleko w przyszłość i wróżyli wręcz powrót bessy i przebicie lutowych dołków. Zdarzali się nawet tacy analitycy, którzy zapowiadali spadek kursów o połowę.

[srodtytul]Zaskoczenie i panika zakupów[/srodtytul]

Jakże zaskoczeni musieli się poczuć zwolennicy czarnego scenariusza, gdy WIG w ciągu kilku sesji nie tylko zażegnał groźbę przebicia majowego dołka (który z technicznego punktu widzenia stanowił „ostatnią deskę ratunku” dla posiadaczy akcji), ale sforsował bez trudności czerwcowy szczyt, anulował głowę z ramionami i przystąpił do kontynuacji trendu wzrostowego. To było prawdziwe natarcie popytu. Zaskoczeni rozwojem sytuacji pesymiści zaczęli czym prędzej kupować akcje, widząc uciekające w górę kursy, co jeszcze bardziej napędziło zwyżkę. Właśnie takim efektem zaskoczenia można w dużym stopniu tłumaczyć wysokie stopy zwrotu w minionym miesiącu.

Czy dobra passa się utrzyma? Z jednej strony, prawdopodobieństwo wydłużenia wspomnianej wcześniej zwyżkowej serii maleje z miesiąca na miesiąc. W ostatnich 15 latach dłuższe niż 5 miesięcy serie wzrostowe zdarzyły się zaledwie dwa razy – w kwietniu 2006 r. oraz w sierpniu 1999 r. Obie serie wyniosły 6 miesięcy, po czym zostały przerwane. To prowadzi do dość pesymistycznych wniosków – jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że nawet jeśli sierpień przyniesie dalszą zwyżkę WIG-u, to we wrześniu kursy akcji pójdą w dół.

Z drugiej strony, na podstawie tych statystycznych zależności trudno byłoby wyciągać wnioski o długoterminowym charakterze. A już z pewnością trudno byłoby obstawać przy tezie o powrocie bessy. Przykładowo, mimo że w maju 2006 r. została przerwana seria nieprzerwanych wzrostów, to już w czerwcu zaczęła się niemal tak samo długa kolejna seria zwyżkowa.

[srodtytul]Wróżenie bessy jest ryzykowne[/srodtytul]

O tym, że wróżenie bessy jest niekoniecznie uzasadnione (mimo że ryzyko przejściowej korekty spadkowej systematycznie się zwiększa), świadczą różnorodne argumenty, zarówno techniczne jak i fundamentalne. Zacznijmy od tych pierwszych. Wątpliwa jest teza o tym, że trwająca od lutego zwyżka jest jedynie korektą bessy, skoro już trzy miesiące temu WIG sforsował linię długoterminowego trendu spadkowego. Krok po kroku przebił również średnie kroczące o różnorodnej długości – począwszy od 45, poprzez 100, a skończywszy na 251 (w przybliżeniu rok) sesjach. Z kolei na wykresie amerykańskiego S&P 500 pojawiła się rozległa formacja odwróconej głowy z ramionami, zapowiadająca przekroczenie przez indeks 1200 pkt (to poziom ostatnio notowany we wrześniu 2008 r.).

Mocne argumenty posiadacze akcji mają również jeśli chodzi o analizę fundamentalną. Po pierwsze, od pół roku dane makroekonomiczne (takie jak produkcja przemysłowa) w ujęciu rocznym cechują się coraz wolniejszą dynamiką spadku. Jeśli ta tendencja będzie kontynuowana, to już na jesieni wyjdą na plus. Pomoże w tym zresztą efekt bazy, ponieważ właśnie na jesieni ub. r. doszło do eskalacji kryzysu finansowego. To samo dotyczy wyników finansowych spółek, które co prawda na razie się ciągle pogarszają, ale pod koniec roku proces ten prawdopodobnie zostanie zatrzymany lub wręcz odwrócony.

[srodtytul]Nadzieja na lepsze dane[/srodtytul]

Mało przekonujące w tej sytuacji są argumenty mówiące, że zwyżka cen akcji jest nieuzasadniona, bo dane makro i wyniki spółek są kiepskie. Argumentacja taka zupełnie pomija fakt, że inwestorzy giełdowi kierują się oczekiwaniami, a obecne słabe odczyty makro już dawno zostały zdyskontowane, zanim jeszcze ekonomiści i politycy zdążyli się przyzwyczaić do myśli o pogorszeniu sytuacji gospodarczej.

Po drugie, skoro odczyty makro są wciąż bardzo nisko, to teoretycznie istnieje jeszcze ogromny potencjał do ich poprawy, a później sięgnięcia szczytów cyklu koniunkturalnego. To daje pewien margines bezpieczeństwa i tłumaczy, dlaczego inwestorzy ciągle tak chętnie kupują akcje, wbrew pojawiającym się od czasu do czasu czarnym prognozom analityków. Optymistyczny scenariusz rozwoju wydarzeń, wynikający z cyklu koniunkturalnego, zakłócić mogłyby jedynie wydarzenia tak spektakularne, zaskakujące i szokujące, jak bankructwo Lehman Brothers i „bankowa panika” na jesieni ubiegłego roku.

[ramka][b]Lepszy w tym roku był tylko kwiecień[/b]

Lepszy w tym roku dla posiadaczy akcji był tylko kwiecień, kiedy trend wzrostowy na GPW dopiero nabierał rumieńców (indeks zyskał wtedy ponad 20 proc.). Lipiec był natomiast trzy razy lepszy niż maj i czerwiec razem wzięte. Dzięki temu miniony miesiąc odpowiada za ponad połowę całej zwyżki WIG-u od początku roku. Nie potwierdziły się więc obawy, że lipiec przyniesie wakacyjny marazm. Obroty akcjami były małe jedynie w pierwszej połowie miesiąca.

[b]Poprawiła się sytuacja techniczna[/b]

Zwyżka w drugiej połowie lipca anulowała tzw. negatywną dywergencję na wykresie wskaźnika MACD, która stanowiła ostrzeżenie przed możliwością załamania trendu wzrostowego (negatywna dywergencja to sytuacja, gdy kolejne szczyty i dołki MACD są położone coraz niżej, podczas gdy na wykresie WIG-u leżą coraz wyżej). Niepokojąca dywergencja znikła w momencie, gdy MACD przebił szczyt z połowy czerwca.[/ramka]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów