Nowe rekordy na rynku kasowym sprawiają, że myślenie o spadkach jest utrudnione. Oczywiście gdzieś tam kołacze możliwość pojawienia się przeceny, ale na razie rynek nie daje poważniejszych sygnałów jej rozpoczęcia.
Wczorajsze nowe rekordy dotyczą wprawdzie tylko rynku kasowego, ale nie zmienia to wagi powyższych wniosków. Przecież kontrakty są pochodną indeksu, a więc ich wartość zależy od zachowania koszyka akcji. Koszyk ten wczoraj wyznaczył nowy szczyt wyceny. To potwierdza słuszność nastawienia pozytywnego.
Ze wzrostem indeksu wiąże się także coś innego. To kolejny krok w kierunku poziomu 2400 pkt., który dla części techników może mieć spore znaczenie. Nie wynika ono z tego, że jest to kolejna setka, choć może i ten fakt kogoś przekonuje. Mnie ciekawi ten poziom z tego powodu, że jest to maksymalne graniczenie w przestrzeni zmian indeksu, na jaką pozwala nakreślona wewnętrzną linią trendu dynamika wzrostu.
Jeśli uznamy, że linia poprowadzona po dołkach z 27 października 2008 roku oraz dołku z 23 stycznia 2009 roku, a także szczycie z 10 lutego, szczycie z 26 marca, dołku z 21 kwietnia i dołku z 13 lipca wyznacza aktualne tempo zwyżki rynku, to linia do niej równoległa oparta o szczyt z 11 listopada ubiegłego roku może wyznaczyć górny zakres wahań. Czy tak jest w istocie, przekonamy się zapewne wkrótce, ale to właśnie ta górna linia przebiega w okolicy 2400 pkt.
Rozważanie możliwości, że rynek zatrzyma się w okolicy 2400 pkt., nie powinno burzyć toku myślowego, który zakłada, że to przełamanie wsparcia będzie dla nas sygnałem do działania, a nie podejście pod jakiś poziom oporu. Wspomniany opór wcale nie musi być istotny na tyle, byt zatrzymać kupujących. Wprawdzie rynek nie zachowuje się, jakby trwał na nim wyścig o akcje, ale jednak popyt na razie ma przewagę i należy to uszanować.