Mocniejszy dolar błyskawicznie wpłynął na pozostałe rynki. Indeksy, które jeszcze w chwili zamykania naszych notowań były na plusach, zakończyły dzień spadkiem o ok. 1 proc. Nie jest to naturalnie olbrzymia przecena, ale jednak zakończenie, które bykom może się nie spodobać. Wszystkie 10 sektorów budujących indeks S&P500 zanotowało obniżenie wartości, a więc nie był to spadek wynikający z jakiegoś pojedynczego czynnika. To jeszcze nie jest podstawą do zbyt pesymistycznych ocen, ale z pewnością wczorajsza sesja jest przestrogą, że nerwowość na rynkach, którą widać było już w ubiegłym tygodniu, narasta.

Wczorajszy nagły strzał podaży jest o tyle zastanawiający, że nie był on wywołany żadną szczególną informacją. Wczoraj brakowało publikacji danych makro. Komentarze są oczywiście pełne różnych tłumaczeń. Podobno spadek cen to efekt obaw o sektor budowlany związanych z możliwością nieprzedłużenia ulg na zakup domów. Jak komuś takie tłumaczenie odpowiada, to proszę bardzo. Sprawa ulg to nie temat, który wypłynął wczoraj, ale ogólne osłabienie zapewne takie wątki uwypukla. Na pocieszenie można powiedzieć, że dziś pod względem publikacji danych makro będzie trochę lepiej, choć i tym razem nie będzie to wielki wysyp danych. No, ale w komentarzach będzie o czym pisać.

Co do naszego rynku to początkowe osłabienie w pewnym sensie podtrzyma możliwość utrzymania się poziomu oporu w okolicy 2400 pkt. Na rozstrzygnięcie tej kwestii musimy po prostu poczekać. Czy nastąpi ono dziś? Jest to mało prawdopodobne, ale z drugiej strony, jak akcje podaży będą się pojawiać w taki sposób, jak ta wczorajsza w USA, to kto wie. Na razie obserwujemy ceny w odniesieniu do poziomów wsparć. Dziś raczej nie powinny być one atakowane, a zatem średniaki nie będą miały zbyt wiele do roboty.