W piątek pod koniec dnia kursy tych par kształtowały się odpowiednio na poziomach 2,9070 zł i 4,0360 zł.
Silny popyt na polską walutę jest konsekwencją wcześniejszych wydarzeń, które z uwagi na obserwowane w ostatnich dwóch tygodniach wyraźne pogorszenie klimatu inwestycyjnego na rynkach światowych, pozostały niezauważone lub też nie miały szans przełożyć się na wzmocnienie złotego. A więc całej serii dobrych danych makroekonomicznych z Polski, dużego popytu na dług i sprzedawane przez Skarb Państwa mniejsze lub większe pakiety akcji będące w jego posiadaniu (m.in. KGHM,Lotos, w lutym planowana jest sprzedaż Enei), czy też przedstawiony w piątek plan naprawy finansów publicznych, który z uwagi na rezygnację premiera Donalda Tuska z walki o prezydenturę, przyjmowany jest jako realny plan ratunkowy, a nie przedwyborcza zagrywka. Na to wszystko natomiast nakładają się coraz powszechniejsze w ostatnich tygodniach rekomendacji kupna złotego.
Wobec tak dużego nagromadzenia popytowych impulsów, wystarczyła lekka poprawa nastrojów na rynkach finansowych, połączona ze wzrostową korektą na EUR/USD, żeby kursy USD/PLN i EUR/PLN runęły w dół. Trzeba jednak mieć na uwadze, że jakkolwiek zdecydowanie więcej jest argumentów przemawiających za umocnieniem polskiej waluty, to inwestorzy nie działają w próżni. Jeżeli na rynkach globalnych dojdzie do gwałtownego pogorszenia nastrojów, to cały proces nieco odsunie się w czasie. W dalszym jednak ciągu aprecjacja złotego będzie pozostawać scenariuszem bazowym w średnim terminie.
Dzisiejsze umocnienie istotnie zmienia układ sił przede wszystkim na wykresie EUR/PLN. Przełamanie psychologicznego poziomu 4 zł oraz wybicie poniżej dołka z 19 stycznia br., otwiera drogę do dalszych spadków. Pierwszym liczącym się wsparciem jest szczyt z 23 października 2008 roku na wykresie dziennym, czyli okolice 3,84 zł.
Na południe powinien również podążać kurs USD/PLN, po tym jak piąty raz na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy, zawrócił poniżej poziomu 2,95 zł.