Poniedziałkowa sesja zakończyła się zwyżką. Wczorajsza na początku tę wyżkę kontynuowała, ale jeszcze przed południem zapał kupujących wygasł. Co ciekawe, porannej zwyżce towarzyszył spory obrót. Można to tłumaczyć dwojako. Skoro ceny rosły przy większym obrocie, to znaczy, że popyt dawał radę. Inna wersja jest taka, że zwiększona aktywność podaży, czego efektem był większy obrót, zastopowała popyt, który zdołał wykreślić jedynie niewielką zwyżkę. Później ceny już powoli spadały. Wraz z nimi spadała aktywność.

Która wersja jest prawdziwa? Żadna. Po sesji, w trakcie której ceny zmieniały się w przedziale 30 pkt, o rynku nie można powiedzieć nic poza tym, że jest w równowadze. Mało ważny jest zarówno poranny wzrost, jak i następujący po nim spadek cen. Skala zmian nie odpowiada nawet średniej zmienności dziennej, a więc faktycznie nie wydarzyło nic, co zmuszałoby nas do działania. Oczywiście nie może ujść naszej uwadze fakt, że pomijając dzień wygasania kontraktów, jest to trzecia w ostatnim czasie sesja z obrotem przekraczającym 1 mld złotych, której obraz dzienny na wykresie sprowadza się do świecy z niewielkim korpusem oraz znaczącym górnym cieniem. Można na bazie tego budować jakieś wnioski, ale mają one raczej lekki kaliber.

Owszem, może to wskazywać na ostrożną aktywność podaży, ale póki rynek nie zacznie spadać, a więc ta aktywność nie zostanie potwierdzona, nie ma sensu wychodzić przed szereg. Może się przecież okazać, że ta koronkowa akcja sprzedających, o ile w ogóle ma miejsce, zostanie zmieciona jakąś kontrakcją kupujących. Tu sytuacja jest analogiczna do okresu kształtowania się formacji cenowych. Formacja staje się formacją dopiero w trakcie przebicia poziomu sygnalnego. Wcześniej jest to tylko zachowanie cen przypominające kształtowanie się formacji. Skoro samej formacji nie ma, to i nie ma sensu odnosić się do jej przypuszczalnych skutków.

Zatem górne cienie to wstępna wskazówka, ale nie sygnał sam w sobie. Co do publikacji, to wczoraj pojawiły się dwie. Mniejsza od prognoz skala spadku cen amerykańskich domów jest pewnym pocieszeniem, ale marnym, bo wielkość obrotów tymi domami się nie poprawia. Rośnie presja podażowa (wielkość zapasów względem obrotów), co może ponownie negatywnie wpłynąć na ceny. W tej chwili sukcesem będzie ich stabilizacja.