W trakcie dnia rozważano jeszcze koncepcję podwójnego szczytu. Końcówka ją zdezaktualizowała. Co ciekawe, podaż się nie poddała. LOP w ostatnich minutach sesji mocno wzrosła. Walka z trendem trwa.Gdy wyznaczaliśmy rekordy poprzednim razem, wskazywałem na to, że ich wyznaczaniu nie towarzyszyła euforia. Owszem, ceny rosły, ale w trakcie zwyżki rosła także LOP. Widać było, że podaż się nie poddaje. Ostatni rok sprawił, że gracze są pewni swego. Być może więc przyszła pora na nauczkę?

Wczorajsze rekordy także odbyły się bez skrajnego optymizmu. W końcówce LOP szybko rosła, a w trakcie fixingu ceny nawet nieco spadły. To pokazuje, że na rynku nadal zauważalnie aktywna jest grupa graczy, którzy uważają, że obecne poziomy są dobre do zagrywki na spadek cen. Pewnie zakładają oni, że rynek wkrótce zawróci. Powodów do spadku jest kilka. Zdyskontowany fakt luzowania ilościowego w USA, wczorajsza publikacja danych o inflacji, która przybliża nas do podwyżki stóp w Polsce, znaczenie techniczne okolic 2700-2750 pkt jako potencjalnego poziomu końca zwyżki - to tylko pierwsze z brzegu. Popyt ma jeden argument, który wystarcza za każdy inny niedźwiedzi. Są nim wyznaczane rekordy.

Powtarzam to za każdym razem, gdy trend wyznacza nowe ekstrema. Te nowe ekstrema to sygnały potwierdzające przewagę jednej strony rynku. Czyhanie na to, że w pewnym momencie straci ona tę przewagę, jest nieefektywną strategią. Czy nie wygodniej przyjąć, że podążamy za mocniejszą stroną rynku, a nie stale roztrząsać, czy to już potencjał wzrostowy się wyczerpał, czy jeszcze nie? Czy nie lepiej zarabiać mało efektownie, ale za to efektywnie, niż starać się złapać szczyt i zabłysnąć pojedynczym strzałem dobrej prognozy?

Czy rynek ma potencjał? Sądząc po zachowaniu podaży, ma. Póki wspomniana grupa łapaczy szczytów będzie aktywna, wydaje się, że szansa na wzrost cen będzie całkiem spora. Tu już mniejsze znaczenie mają czynniki fundamentalne. Każdy ruch można jakoś wytłumaczyć. Jeśli jednak zwyżce nie towarzyszy duży optymizm, to ma ona szansę na kontynuację. To tzw. ściana strachu. Nie wiem, czy wczoraj wyznaczyliśmy faktycznie szczyt. Wiem tylko, że zacznę się nad tym zastanawiać, gdy pokonany zostanie ostatni lokalny dołek (2606), który obecnie jest pierwszym wsparciem.