W trakcie tego uspokojenia ceny zmieniały się w bardzo wąskim przedziale. W końcówce sesji przeważyła jednak podaż.
Płaski ruch po wzroście należało odebrać jako sygnał, że możliwa jest kontynuacja zwyżki. Wprawdzie ten trend boczny się przedłużał, ale tuż przed 16 doszło do wzrostu i pojawienia się nowych maksimów sesji. Problem w tym, że o 16 pojawiły się dane, które skutecznie zdusiły zapędy popytu.
Już wcześniej rynek wykazał się brakiem reakcji na informację o tym, że liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych spadła do nieco ponad 400 tys. Wprawdzie był to już szósty tydzień, gdy liczba wniosków przebywała nad poziomem 400 tys., to jednak ostatnio wykazuje ona tendencję spadkową i można oczekiwać, że wkrótce spadnie ponownie pod tę graniczną wartość. Przypomnę, że uznaje się, iż liczba wniosków o zasiłek niższa od 400 tys. wskazuje na poprawę sytuacji na rynku pracy. Dlatego ostatni wzrost miał prawo zaniepokoić. Wczorajsza publikacja wydaje się potwierdzać przypuszczenia, że wzrost był wywołany przez czynniki sezonowe i zachwianie dostaw w wyniku trzęsienia ziemi w Japonii. Jeśli ktoś obawiał się, że pogorszenie będzie trwalsze, to po wczorajszej publikacji miał prawo odetchnąć z ulgą.
Tylko że tej ulgi nie było widać na rynku. Ceny na tę relatywnie dobrą publikację nie zareagowały pozytywnie.
Jeśli po publikacji liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych można się jeszcze było zastanawiać, to słabe dane, jakie pojawiły się o 16 przesądziły sprawę. Rynek ugiął się pod ciężarem podaży. Rozczarowanie wartością indeksu wskaźników wyprzedzających oraz wskaźnika aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii miało prawo być autentyczne.