Jeśli do tego dodamy fakt, że Ministerstwo Skarbu Państwa pozbywa się 15 proc. PKO, to wygląda na to, że dziś do nagłego wzrostu cen akcji nie dojdzie. Wczorajsze osłabienie, jeśli nawet nie będzie kontynuowane, to zapewne nie będzie również w dużym stopniu zanegowane. Owszem, patrząc na wykresy dziennie widać, że spadek zatrzymał się na poziomach, które teoretycznie mogłyby być wsparciami. No, ale mamy spadek. W trakcie przeceny to nie wsparcia nas najbardziej interesują, ale opory. Najbliższym oporem, który mógłby coś znaczyć, jest okolica 2760 pkt. To ostatni lokalny szczyt. Dopiero jego pokonanie będzie dla nas miało znaczenie.
Czy wczorajsza zmiana nastawienia była spóźniona? Próby były wcześniej, ale rynek nie był przekonujący. Wczoraj już potrafił przekonać. Istnieje ryzyko, że była to zmiana końcowa, ale tego teraz nie wiemy. Gdy trwa trend, każda zmiana, który powiększa jego skalę, może okazać się końcowa, ale skoro zakładamy, że trzymamy się trendu, to nie wolno nam się bać, że akurat przyjdzie nam zgasić światło. Jeśli nawet zdarzy się taka sytuacja, to trzeba ją już wcześniej wziąć pod uwagę i się nie przejmować. Gra z trendem takie ryzyko za sobą pociąga. Nie zmienia to faktu, że w dłuższej perspektywie, to właśnie trzymanie się trendu jest rozwiązaniem korzystnym, a sytuacje, gdy przyjdzie nam gasić światło, będą zdarzały się sporadycznie. Można oczywiście przyjąć metodę gry przeciw trendowi i poszukiwać punktów zwrotnych. Tu już każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co mu bardziej odpowiada. Ta druga opcja sprawia bowiem, że nie będzie się wykorzystywało dłuższych ruchów cen w pełni, ale nikt nie mówi, że trzeba je wykorzystywać. Ostatecznie chodzi tu tylko o to, by kupić taniej i sprzedać drożej. Okoliczności przestają być ważne, gdy wynik jest pozytywny.