W piątek szef włoskiego rządu, mimo wcześniejszych dementi ze strony jego środowiska, przyznał jednak, iż wystąpił z prośbą do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby ten monitorował postępy związane z przeprowadzaniem koniecznych reform, które mają uchronić Włochy przed powtórzeniem scenariusza przerabianego już przez trzy kraje z grupy PIIGS (Grecję, Irlandię i Portugalię). Do Rzymu ma też udać się specjalna misja kontrolna Komisji Europejskiej. Tyle, że co chce tym samym ugrać Silvio Berlusconi, który coraz bardziej irytuje swoich kolegów ze strefy euro, a także przedstawicieli ECB i MFW? Bo pełnego programu wiarygodnych reform nadal nie ma, oficjalnie z powodu braku porozumienia włoskich polityków, co do przeprowadzania bolesnych społecznie działań. Szef włoskiego rządu wcześniej obiecywał, iż zarysy programu pokaże jeszcze podczas mającego miejsce w tym tygodniu, szczytu G20 w Cannes, ale do tego nie doszło. Według wcześniejszych ustaleń powinien być on gotowy najpóźniej do połowy listopada, a później ma zająć się tym tamtejszy parlament.
Ale czy tak będzie? W najbliższy wtorek Berlusconiego czeka kolejne w ostatnich tygodniach głosowanie nad wotum zaufania dla jego gabinetu, którego może już nie wygrać. Włoska prasa, a także polityczni eksperci spekulują, jakoby prezydent Giorgo Napolitano rozważał rozpisanie wcześniejszych wyborów, chociaż prawda jest taka, że niczego by one nie załatwiły. Wydaje się, że tylko rząd jedności narodowej, złożony z technokratów byłby zdolny do przeprowadzenia koniecznych reform – włoska historia zna takie przypadki – to rządy byłych bankowców, Carlo Azeglio Ciampi i Lamberto Dini z początku lat 90-tych XX wieku. Tyle, czy teraz będzie taka wola?
Teoretycznie we włoskiej prasie pojawiały się spekulacje, jakoby Berlusconi miał sam podać się do dymisji w styczniu, ale on sam temu zaprzeczył. Niemniej takiej opcji nie można zupełnie wykluczyć, chociaż droga do rządów technokratów może być trudna i wyboista, zwłaszcza dla rynków finansowych. Zwłaszcza, że ostatnie dane makroekonomiczne z włoskiej gospodarki nie pozostawiają złudzeń – ta trzecia gospodarka strefy euro, wchodzi w okres wyraźnego spowolnienia. To oczywiście utrudni przeprowadzenie samego procesu reform, a one same mogą nawet w krótkim okresie jeszcze bardziej zaszkodzić gospodarce, co nie pozostanie bez echa na rynkach finansowych.
Zresztą te już zaczynają traktować Włochy, jak kraj z grupy wysokiego ryzyka – utrzymywanie się rentowności 10-letnich obligacji powyżej bariery 6 proc., jaka została wyraźnie naruszona w tym tygodniu, na dłuższą metę nie jest do zaakceptowania przez żaden rząd. Historia trzech krajów PIIGS, które już przerabiały podobny schemat, pokazuje, że w ciągu kilku miesięcy rząd jest zmuszony prosić o zewnętrzne finansowanie. Zresztą, jak twierdził dzisiaj Berlusconi, MFW z propozycją linii pożyczkowej wystąpił sam już teraz (!).