Piątkowa wartość wskaźnika nastrojów amerykańskich konsumentów (publikacja wstępna) była najwyższa od zanotowanej we wrześniu 2007 roku. Co ważne, w znacznym stopniu jest to efekt wzrostu składowej oczekiwań. Analizując zmiany tego wskaźnika warto pamiętać, że posiada on zarówno cechy wskaźnika wyprzedzającego, jak również cechy wskaźnika nastrojów.
Jako wskaźnik wyprzedzający wskazuje on na możliwość zwiększonej chęci Amerykanów do konsumpcji. Lepsze nastroje, a w szczególności optymistyczne spojrzenie w przyszłość (składowa oczekiwań) skłania do mniejszego rygoru w kontroli wydatków. Przynajmniej teoretycznie. Z drugiej strony jako wskaźnik nastroju poddaje się ona tendencji do przekraczania „rozsądku" w chwilach zwrotu koniunktury.
Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile poprawa nastrojów ma związek z tendencją na rynkach akcji i czy faktycznie tym razem będzie ta poprawa pociągała adekwatne zwiększenie chęci do konsumpcji. Porównanie poziomu wskaźnika z wrześniem 2007 roku jest ciekawe, bo można byłoby odnieść wrażenie, że amerykańscy konsumenci poziomem nastrojów są w innej epoce.
Tu wypada zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, nawet dobre nastroje nie sprawią, że konsumpcja nagle skoczy, gdyż ogranicza ją skutecznie trudniejszy dostęp do kredytów. Zatem nawet jeśli nastroje będą szampańskie, to puste kieszenie nie pozwolą na znaczące zwiększenie wydatków. Niższe stopy procentowe na rynku kredytów hipotecznych skłaniają do refinansowania długu, ale nie każdy może sobie na to pozwolić przy znacznie niższych wycenach nieruchomości. Po drugie, jeśli za lepsze nastroje choćby w części odpowiada zachowanie na rynku akcji, to także nie będzie to czynnik, który w znaczący sposób znajdzie swoje odzwierciedlenie w większej skłonności do zakupów.
Problemem pozostaje rynek pracy, który nadal jest źródłem zagrożeń niż szans. W związku z tym wysoka wartość wskaźnika nastrojów jest powodem do zadowolenia, ale nie koniecznie powodem do zakupów akcji. Tym bardziej, jeśli nastroje się poprawiają w związku ze wzrostem cen akcji. Byłoby to zapętlenie, które na dłuższą metę prowadzi donikąd.