Notowania tego kruszcu nie zdołały przebić się ponad techniczny opór w okolicach 1220 USD za uncję i obecnie oscylują w rejonie 1200 USD za uncję. Walka byków i niedźwiedzi w tym rejonie jest wyraźnie widoczna. Z jednej strony ostatnie kilka dni było okresem osłabiania się dolara po wcześniejszym zbliżeniu się kursu EUR/USD do tegorocznych minimów (1,046). Słabszy dolar sprzyja wzrostom notowań surowców, których ceny wyrażane są najczęściej właśnie w tej walucie. Złoto, jak metal typowo inwestycyjny (w mniejszej mierze przemysłowy w odróżnieniu od wielu innych metali) również bardzo często na osłabieniu dolara korzysta. Jednak z drugiej strony rynkowe fundamenty przemawiają na niekorzyść strony popytowej. Brak zaufania we wzrost cen żółtego metalu jest odzwierciedlony przez niskie aktywa funduszy ETF opartych o złoto, w tym najpopularniejszego z nich, SPDR Gold Trust. Ponadto rozczarowujący jest popyt na złoto fizyczne w Azji, który jest ważną składową ogólnego zapotrzebowania na złoto. W Chinach po lutowych obchodach Nowego Roku popyt ożywił się jedynie nieznacznie, natomiast w Indiach przeszkodą do większych zakupów jest wysokie cło importowe oraz słaby sezon monsunowy, który dla indyjskich konsumentów oznacza mniejsze przychody i, tym samym, mniejszy kapitał na zakup złota. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, można dojść do wniosku, że cena złota może powrócić do spadków.