Nixon przerwał sztywne powiązanie kursowe dolara ze złotem i w ten sposób wyrzucił Europę „ze strefy dolara". Dla europejskich decydentów był to ogromny szok, więc zaczęli myśleć o stworzeniu nowego ładu finansowego na kontynencie – unii walutowej. Historię budowy tej unii, błędy, jakie popełniono w trakcie tego procesu, oraz motywacje uczestników tej gry w niezwykle interesujący sposób omawia Janis Warufakis, kontrowersyjny były grecki minister finansów, w swojej książce „A słabi muszą ulegać?". Powraca w wielkim stylu do swojej teorii Globalnego Minotaura, tłumaczącej przyczyny światowego kryzysu finansowego. Jego najnowsza książka jest opowieścią o przemianach ładu gospodarczego w Europie – jak funkcjonował on w złotych czasach systemu z Bretton Woods, jak zareagował na jego rozpad, jak dostosowywał się do systemu Globalnego Minotaura i jak zaczął się walić, gdy w 2008 r. zabrakło stabilizującego wpływu Wall Street na europejskie rynki. Jest to lektura porażająca.
Uświadamia m.in., że Francja, wchodząc w pułapkę euro, de facto znalazła się na drodze do całkowitej utraty mocarstwowości. Wiele mówi też o tym, jak błędną politykę wobec krajów z peryferii kontynentu prowadzono niemal od początku istnienia Eurolandu. Cytowany jest choćby jeden z głównych negocjatorów wejścia Grecji do strefy euro, który przyznaje, że Grecję przyjęto do Eurolandu, by nie dzieliła się ze światem opowieściami o sztuczkach, po jakie sięgnęły Włochy, by dostać się do unii walutowej. Robi wrażenie również opowieść niemieckiego bankiera, wspominającego, że „dobre" przedkryzysowe lata euro były dla niego koszmarem. Bankier ten decydował o przyznawaniu kredytów firmom z takich krajów, jak Włochy czy Hiszpania. Przed powstaniem strefy euro spółki te musiały się wiele natrudzić, by dostać kredyt w renomowanym niemieckim banku. Menedżerowie przymilali się więc do bankiera, dawali mu prezenty itp. Po powstaniu strefy euro zwierzchnicy kazali bankierowi na masową skalę zatwierdzać kredyty dla spółek z peryferii Eurolandu. Musiał przepchnąć określoną minimalną ilość pożyczek tygodniowo. Harował jak wół za gorsze pieniądze niż wcześniej, a podejrzane typy, którym udzielał kredytów, traktowały go z wyższością. Zwracał zwierzchnikom uwagę na rosnące ryzyko. – Nie przejmuj się. Tym zajmują się ludzie z działu kontroli ryzyka – słyszał odpowiedź.
Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Jak się potoczy dalej żywot strefy euro, trudno określić. Ale książka Warufakisa daje argumenty, że jej przyszłość nie będzie wesoła.