Analitycy powszechnie oczekiwali, że cena złota będzie rosła. Ale chyba jednak dojście do prawie 2200 USD za uncję w tak krótkim okresie jest zaskoczeniem?
Faktycznie mieliśmy do czynienia z szybkim wzrostem. Trudno też jest znaleźć jeden konkretny czynnik, który stał za tym ruchem. Z jednej strony można powiedzieć, że Fed w końcu zacznie obniżać stopy procentowe, więc zyski z odsetek od obligacji będą mniejsze, a więc rynek szuka dodatkowych możliwości inwestowania. Z drugiej strony stopy procentowe zapewne zostaną obniżone dopiero w czerwcu. To jednak dość długi okres. Nie można jednocześnie zapominać o tym, co dzieje się na rynku kryptowalut. Bitcoin był już powyżej 72 tys. USD, zyskuje też rynek akcji i być może inwestorzy szukają aktywów, które do tej pory nie wykonały wyraźnego ruchu w górę, a mają do tego fundamenty. W tym też upatrywałbym siły złota w ostatnim czasie.
Patrząc na długoterminowe cykle wzrostowe na rynku złota, możemy powiedzieć, że jest potencjał do tego, by cykl wzrostowy dopiero się rozpoczynał. Jeśli faktycznie będziemy mieli do czynienia z hossą na rynku metali szlachetnych, to wtedy możemy mówić nawet o poziomie 5000 USD za uncję. To jest oczywiście bardzo byczy scenariusz, który wymagałby dużego zaangażowania inwestorów na rynku ETF-ów i dużego deficytu na rynku złota. Tego jednak na razie nie ma.
Co byłoby sygnałem hossy na rynku metali szlachetnych?