Jakie inne regulacje dotyczą czynników ESG?
Powyższe teksty dotyczą przede wszystkim dyrektywy CSRD i opartych na niej standardów raportowania czynników zrównoważonego rozwoju, czyli ESRS-ów, ale musimy mieć świadomość, że jest to tylko mała część dużo szerszej mapy regulacyjnej. Przy czym mapa ta jest bardzo zawiła, pełna zagadek i wieloznacznych pojęć. Mapa bardziej przypominająca zbiór starych planów miejsca ukrycia skarbów niż spójny i czytelny produkt dzisiejszej kartografii.
Nie wiem, czy to czytelników uspokoi, czy zaniepokoi, ale mamy do czynienia z wieloma oderwanymi od siebie skrawkami map. Są to mapy różnych kontynentów, w różnych skalach, niektóre są fizyczne, inne polityczne. Niektóre z nich do siebie pasują, niektóre się nakładają, ale pokazują co innego, a dodatkowo pozostaje wiele obszarów żadnymi mapami nieobjętych.
Na pierwszy rzut oka powinno nas to bardzo niepokoić – jak nawigować wobec tak niepewnych map? Z drugiej jednak strony chciałbym zaproponować podejście uspokajające – to nie jest tak, że racjonalny odbiorca nie nadąża za głębią logiki w procesie stanowienia regulacji dotyczących czynników zrównoważonego rozwoju, tylko po prostu takiej logiki nie ma. Proszę nie doszukiwać się przyczyny chaosu poznawczego w sobie. To nie z nami jest coś nie w porządku, tylko z regulacjami.
Skąd zatem wziął się ten chaos? Według mnie na początku było słowo. Otóż kilkadziesiąt lat temu pewien kreatywny mistrz greenwashingu zaproponował nazwanie kryzysu klimatycznego mianem globalnego ocieplenia. Spowodowało to opóźnienie prac nad redukcją emisji gazów cieplarnianych o kilka dekad, gdyż dla bogatej Północy ocieplenie nie kojarzyło się z niczym nieprzyjemnym. Dopiero coraz silniej dające o sobie znać anomalia pogodowe spowodowały odpowiednią reakcję regulacyjną. Jednak ta reakcja była na tyle spóźniona, że musi być teraz realizowana w trybie straży pożarnej. A że pożarów do ugaszenia jest wiele, uczestniczy w tym wiele jednostek, to trudno o spójność i koordynację. Dlatego mamy tak wiele planów czy map i dlatego nie składają się nam one w sensowną całość. Zgadzam się, że mogą budzić w nas dużą irytację, jednak powinniśmy podejść do tego tematu z wyrozumiałością, bo przecież chodzi o naszą wspólną przyszłość.
Od czego zaczęły się zmiany regulacyjne?
Pierwszy poważny wpływ zmian klimatycznych ujawnił się w branży ubezpieczeniowej. Wielkie globalne firmy zauważyły, że ich modele szkodowości oparte na zdarzeniach historycznych w coraz mniejszym stopniu mają wartość prognostyczną. Pojawiły się gwałtowne zdarzenia pogodowe, jak susze, huragany, nawalne opady deszczu czy intensywne opady śniegu na obszarach, gdzie wcześniej się to nie zdarzało. I było to zaskakująco zbieżne z wcześniejszymi ostrzeżeniami naukowców, co skłoniło do poważnej analizy tych zagadnień.