Dlaczego rentowności obligacji na wielu rynkach, a przede wszystkim w USA, są dziś rekordowo wysokie?
Wspominałem już w naszych rozmowach, że scenariusze zachowania aktywów w najbliższych miesiącach układa trójkąt składający się ze sfery realnej, geopolityki i polityki pieniężnej. Można powiedzieć, że ostatnie tygodnie zostały zdominowane tematem polityki pieniężnej. Stopy procentowe oczywiście są na historycznie najwyższych poziomach z ostatnich lat. Dla inwestorów może nawet nieważne jest to, na jakich poziomach stopy się docelowo znajdą. Pytanie jest raczej o to, jak długo tam będziemy. Dziś jesteśmy w momencie, gdy rynki zaczynają oceniać to, jak długo będziemy przebywać w tych nieznanych od lat terytoriach dla rynku stopy procentowej. Chcąc szukać analogii, niestety nie mamy jednoznacznych odczytów z gospodarki amerykańskiej w podobnych warunkach. Bywały różne okresy – długi czas przebywania przy wysokich stopach i krótki. Moje oczekiwania są takie, że będziemy musieli poczekać do połowy I kwartału 2024 r., kiedy to Fed, upewniwszy się, że inflacja w średnim terminie może zejść poniżej 3 proc. – dziś są takie oczekiwania ekonomistów, ale wydaje się, że Fed tej wiary nie podziela do końca – rozpocznie obniżanie stóp procentowych. Dzisiejsze oczekiwania wobec tych z początku roku przesunęły się aż o 100 pkt baz. i ruch ten powoduje takie zamieszanie na rynku długu. Scenariusz obniżek stóp procentowych jest oczywiście wciąż możliwy, ale zapewne przesunął się o kilka miesięcy.
Zwróciłbym jeszcze uwagę na to, gdzie jesteśmy w cyklu makroekonomicznym. Rynki zaczynają się pozycjonować, patrząc na gospodarkę realną, a nie tylko stopy procentowe. To może zdeterminować zachowanie rynków w najbliższych miesiącach. Jest też pytanie o to, jak głęboka będzie recesja w USA. Zdaje się, że już jesteśmy w okolicach scenariuszy recesyjnych. Dla rynków kluczowe będzie to, kiedy nastąpi odbicie i do jakiego docelowego wzrostu gospodarczego wrócimy w 2025 r. W końcówce tego roku już raczej mocno nie spadniemy, a szanse na wzrosty są ograniczone. W USA jesteśmy w okolicach tworzenia się – miejmy nadzieję – dołka recesji. Historycznie to był moment, w którym rynki zachowywały się dosyć płasko. W okresie porecesyjnym mieliśmy z kolei wzrosty średnio kilkunastoprocentowe, ale to już bardziej scenariusz na rok 2024, być może nawet na cały.
Warto jeszcze zauważyć, że gdyby wyjąć z indeksu S&P 500 największe spółki technologiczne, indeks byłby tylko 2 proc. nad kreską w tym roku. Nie mamy więc jakiejś megahossy, a jesteśmy raczej w łagodnej recesji bez kryzysu finansowego. I to budzi mój optymizm na kolejne miesiące, bo rynek nie jest rozgrzany.