Choć zawirowania w amerykańskim sektorze bankowym błyskawicznie uderzyły w banki europejskie, to waluty ze Starego Kontynentu wychodzą z nich wręcz wzmocnione. Do czołówki najlepiej radzących sobie w marcu ważniejszych walut solidarnie zakwalifikowały się euro, złoty, a nawet frank szwajcarski. Wszystko to przez powrót słabości dolara.
Kto wygrał na „gołębiej” podwyżce Fedu
Choć na marcowym posiedzeniu amerykański bank centralny nie zrezygnował z zaostrzenia polityki, to była to „gołębia podwyżka”, a perspektywa przejścia instytucji do obniżek powinna odtąd ciążyć amerykańskiej walucie (ramka 1).
Na tle łagodniejącego Fedu jastrzębiami zaczęli się wydawać decydenci z Europejskiego Banku Centralnego, a instytucje finansowe reagują, coraz śmielej mówiąc o perspektywie dojścia kursu euro do 1,10 dol. (ramka 2).
Siłę – zwłaszcza na tle innych walut z regionu – pokazał też złoty, co analitycy tłumaczą jego wcześniejszym niedoważaniem. Jednak w jego przypadku specjaliści nie są już tak pewni kontynuacji korzystnej passy (ramka 3). Listę zaskakująco dobrze radzących sobie europejskich walut dopełnia frank szwajcarski, któremu zaszkodzić nie zdołały nawet problemy Credit Suisse. Zaledwie kilka dni po jego przejęciu przez UBS bank centralny wrócił do walki z inflacją, podnosząc stopy procentowe i nie wykluczając dalszych takich posunięć.
Słabszy dolar nie wszystkim zdążył pomóc
Bezpiecznym schronieniem na czas zawirowań okazał się nie tylko frank, ale i jen (ramka 4). Japońska waluta, w przypadku której w taki status coraz częściej powątpiewano z uwagi na ubiegłoroczną przecenę, zyskuje za sprawą oczekiwań, że łagodniejsza polityka EBC i Fedu zmniejszy różnice w stopach procentowych, które w Kraju Kwitnącej Wiśni wciąż są ujemne.