W lutym było trochę nerwów na rynkach, ale z dzisiejszej perspektywy trzeba to chyba traktować jako niewielką korektę?
Z tą nerwowością też bym nie przesadzał. Oczywiście mieliśmy korektę, ale ona była łagodna. Patrząc na dane, które mieliśmy, zachowanie rentowności obligacji, postawiłbym tezę, że rynek akcji zachowywał się bardzo dobrze. Oczekiwałem, że ta korekta będzie większa. Rynki akcji pokazały jednak, że specjalnie jakoś nie chcą spadać. Cały czas wszystko kręci się wokół tych samych tematów: inflacji, banków centralnych i stanu gospodarki. One powinny też dominować w tym miesiącu.
Wspomniałeś o bankach centralnych. Fed zgodnie z oczekiwaniami podniósł ostatnio stopy procentowe. Przewidywania odnośnie do przyszłości też jednak się zmieniły. O ile rynek wcześniej nie doszacowywał potencjalnej skali działań Fedu, o tyle teraz można mieć wrażenie, że je przeszacowuje, bo niektórzy mówią o stopach procentowych nawet na poziomie 6 proc.
Też mam wrażenie, że rynek przereagowuje albo w jedną, albo w drugą stronę. Na początku roku mieliśmy przecież bardzo duży optymizm oparty na tym, że inflacja spada i można mówić już powoli o obniżkach stóp procentowych. W lutym mam wrażenie, że rynek przesadził, ale w drugą stronę. Dane pokazały, że inflacja spada, ale wolniej, niż byśmy sobie tego życzyli, i to jest czynnik, który wspiera banki centralne w obecnej polityce. Rentowności obligacji poszły jednak bardzo mocno w górę wraz z oczekiwaniami na podwyżki stóp. Wydaje się jednak, że przynajmniej w krótkim terminie pole do dalszego zaostrzania kursu jest ograniczone. Teraz jest czas, by poczekać na dane i zobaczyć, co one mówią.