Łukasz Wardyn, CMC Markets: Na razie wciąż łapiemy spadający nóż

Nastroje na rynku są fatalne. Jesteśmy w fazie bessy z brakiem płynności i w zasadzie brakuje jeszcze tylko panicznej wyprzedaży – mówi Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią.

Publikacja: 03.10.2022 18:01

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wsc

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią.

Foto: tv.rp.pl

W 2020 r. podczas paniki covidowej niemal w punkt przewidział pan dno indeksu WIG20. Gdzie teraz szukać miejsca do odbicia?

Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że okolice 1500 pkt będą punktem, który powstrzyma indeks przed dalszą przeceną. Poziom ten wielokrotnie zatrzymywał spadki. Problem w tym, że poziom ten, teraz nawet na chwilę nie zatrzymał przeceny. Trzeba więc patrzeć jeszcze niżej na dołek covidowy. Sytuacja bardzo się skomplikowała przez to także, co dzieje się w przypadku złotego. Trend spadkowy na pewno jest już w bardzo wymęczonej fazie. W przypadku wielu spółek, szczególnie z mWIG40 i sWIG80, spadki przebiegają przy żenującej wręcz płynności. Jesteśmy więc w fazie bessy z brakiem płynności i chyba brakuje jeszcze tylko jednej panicznej wyprzedaży.

A czy poza tym, że spadki trwają już bardzo długo i na naszym rynku są już bardzo duże, da się znaleźć jakieś pozytywy? Inflacja nie odpuszcza, Fed podwyższa stopy, wojna trwa, coraz głośniej robi się wobec Credit Suisse...

Dodałbym do tego jeszcze wątek amerykański, gdzie jeszcze może być parę trupów w szafie, a o których teraz w ogóle się nie mówi. Proszę zwrócić uwagę, że dopiero w piątek indeksy amerykańskie wyraźnie złamały wsparcia. Musimy się liczyć z tym, że prognozy zysków będą obniżane. Wiele się może wydarzyć w Stanach Zjednoczonych nie tylko jeśli chodzi o spadki na giełdzie, ale także od strony fundamentalnej. Mówiąc więc wprost: jasnych punktów teraz nie ma. Natomiast jeśli szukać jakieś nadziei to jednak byłaby to skala pesymizmu. Fundusze hedginowe w Stanach Zjednoczonych mają obecnie największą ekspozycję na spadki od ponad dziesięciu lat. Inwestorzy indywidualni również są bardzo pesymistycznie nastawieni. Do tego Fed moim zdaniem też nastawił rynki tak, aby te widziały wszystko w ciemnych barwach. To jest jeden ze środków walki z inflacją. Tyle jest więc już negatywnych informacji, że rynek w dużym stopniu mógł to już ująć w cenach. Widziałbym obniżającą się inflację w Stanach Zjednoczonych w przyszłym roku i pod to inwestorzy zaczną grać. Możliwe, że nastąpi to jeszcze w tym roku.

Co to mogłoby oznaczać dla rynku polskiego?

W długim terminie wyceny wielu spółek są bardzo niskie, a w wielu przypadkach wyniki są wciąż solidne. Nawet gdyby one drastycznie spadły, to pod kątem wskaźników spółki nadal będą atrakcyjnie wyceniane. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że w portfelu rynków wschodzących w naszej części świata też zachodzą zmiany. Największy udział w tym portfelu miały rosyjskie spółki. Teraz ich już nie ma. Słyszymy o dużych problemach Węgier chociaż akurat ich udział w portfelu nie był aż taki duży. Gdyby więc nastąpiło mocniejsze odbicie na światowych rynkach, to możemy być zasypani pieniędzmi inwestorów zagranicznych. Na razie wciąż jednak mówimy tutaj o próbie łapania spadającego noża.

Po spadkach covidowych przyszło mocne odbicie, które przybrało formę litery V. Teraz, gdyby też doszło do odbicia, znów byłoby to V, czy jednak byłoby to bardziej U lub L?

Niestety, nie spodziewam się, aby to było odbicie w kształcie litery V, no chyba, że doszłoby do mocnego przesilenia w Stanach Zjednoczonych. To, co teraz się dzieje, ma jednak fundamentalne podstawy. Ku pokrzepieniu serca warto sprawdzić jak przebiegał rok 2008 na naszym rynku. Co prawda wtedy spadaliśmy z wyższych poziomów, ale jeśli chodzi o kwestie fundamentalne to przecież mieliśmy globalny kryzys finansowy. Wyglądało to też fatalnie, a mimo to odbicie było bardzo dynamiczne na naszym rynku. Niestety, na razie mamy za dużo problemów globalnych, ale także i lokalnych, aby liczyć na odbicie typu V.

Co pan ma na myśli, kiedy mowa o czynnikach lokalnych?

Wystarczy chociażby spojrzeć na nasz bank centralny. Uważam, że z jego strony jest więcej przeszkadzania niż pomocy, w połączeniu oczywiście z działaniami rządu, który skupia się tak naprawdę na utrzymaniu władzy. Mówienie o końcu cyklu podwyżek i tym, że uda się okiełznać inflację, jest zupełnie inną retoryką niż ta Fedu. Inflacja dalej bije rekordy, złoty traci, mamy też podwyżki stóp w Stanach Zjednoczonych czy też w strefie euro. To powoduje, że również i u nas stopy powinny iść w górę chociażby po to, aby utrzymać wycenę złotego na jakimś sensownym poziomie. W tym kontekście wypowiedzi o końcu cyklu podwyżek stóp nie pomagają.

Co znaczy sensowny poziom złotego? 5 zł za dolara jest sensownym poziomem?

Dolar jest silny na całym świecie. Złoty paradoksalnie przez ostatni czas całkiem nieźle się trzymał. Przy takiej atmosferze rynkowej można byłoby oczekiwać, że bessa złotego mocniej się będzie rozkręcała. Pomijając dolara, to zmiany złotego w relacji do innych walut nie były aż tak drastyczne. Widzę natomiast przegięcie, jeśli chodzi o siłę dolara. Spadki EUR/USD były bardzo dynamiczne więc przesilenie mogło już nastąpić, co też mogłoby być wsparciem dla rynków. Cały czas jednak też trzeba obserwować uważnie zachowanie amerykańskich indeksów, gdzie sytuacja techniczna wyraźnie się pogorszyła.

Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności
Inwestycje
Ujawnienia w ESRS dotyczące łańcucha wartości