Podwyżki stóp procentowych są kontynuowane. Ostatnio nawet zaskoczyła ich skala – Rada Polityki Pieniężnej podniosła bowiem stopy o 100 pkt baz. Jednak, co ciekawe, nie miało to już pozytywnego przełożenia na notowania banków. Taki ruch był już w cenach?
Rynek oczywiście cały czas przygląda się temu, co robi RPP, natomiast stawki rynkowe jeszcze przed ostatnią decyzją były wyżej niż stopa referencyjna NBP. W dłuższej perspektywie i tak spodziewano się kontynuacji cyklu, więc skala ostatniej podwyżki nie miała już aż tak dużego znaczenia.
Wydaje mi się, że ostatnio przeszliśmy też już do fazy, gdy rynek zaczyna się zastanawiać, czy nie mamy już takiego poziomu stóp procentowych, przy którym sektor zacznie odczuwać negatywne skutki podwyżek. Mam tutaj na myśli kwestię wolumenów kredytowych, ale też jakości portfela kredytowego. Mamy więc trochę do czynienia ze zmianą postrzegania podwyżek stóp.
Jakie myślenie wydaje się więc właściwsze? Takie, że podwyżki wspierają wyniki, czy takie, że mogą one hamować akcje kredytową, ale też i gospodarkę?
Jeśli chodzi o stronę przychodową, wydaje mi się, że zbliżamy się do momentu, w którym dodatkowy wzrost wyniku odsetkowego z tytułu wyższych stóp będzie już raczej marginalny. Banki zaczynają bowiem skokowo podnosić oprocentowanie depozytów, więc już największy wzrost pewnie mamy za sobą. Mam natomiast też duże przekonanie, że wpływ na wolumeny kredytów będzie widoczny. Będzie to zarówno efekt wyższych stóp, ale też i bardziej restrykcyjnego podejścia KNF do liczenia zdolności kredytowej. Możliwe więc, że wolumeny kredytowe spadną o 20 proc., a może nawet mocniej.
Najwięcej scenariuszy można kreślić, jeśli chodzi o koszty ryzyka. Rynek może obawiać się bowiem, że jesteśmy na takim poziomie stóp procentowych, że niektórzy kredytobiorcy zaczną odczuwać problemy z obsługą kredytów. Dotyczy to głównie sektora hipotecznego. Osobiście nie jestem aż takim pesymistą. Większość kredytobiorców jest świadoma tego, że raty kredytów mogą być wyższe niż te z 2020 czy 2021 r. Hipoteki są też spłacane na bieżąco, a ostatnio średnia płaca rosła, tak samo jak wartość zabezpieczenia. Z perspektywy banków jest to dość komfortowa sytuacja. Kluczowym ryzykiem jest więc moim zdaniem nie wzrost stóp procentowych, ale wzrost bezrobocia. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, że jakość kredytów hipotecznych w Polsce się pogarsza.