Obligacje przyniosły straty, ale nie warto się na nie obrażać

Ubiegły rok nie sprzyjał bezpiecznym lokatom. Początek tego roku jest trudny zarówno dla akcji, jak i obligacji. Dlatego portfel inwestycyjny musi być zdywersyfikowany.

Aktualizacja: 28.02.2022 14:42 Publikacja: 28.02.2022 14:02

Obligacje przyniosły straty, ale nie warto się na nie obrażać

Foto: Adobestock

W ubiegłym roku fundusze obligacji skarbowych przynosiły niekiedy nawet dwucyfrowe straty. Teraz sytuacja wyraźnie się poprawia i całkiem atrakcyjne potencjalne zyski są w zasięgu ręki, o ile inwestycja jest przewidziana na dłuższy okres. Jednak im więcej mamy czasu, tym bardziej powinniśmy zainteresować się akcjami. Przecena i chaos na rynkach są zwykle świetną okazją dla inwestycyjnych maratończyków.

Zestawiając wyniki poszczególnych grup funduszy z saldem wpłat i wypłat kapitału, można dojść do wniosku, że większość inwestorów się myli. Na przykład przed rokiem obserwowaliśmy prawdziwy szturm na fundusze obligacji skarbowych. Pozyskiwały one po kilka miliardów złotych miesięcznie. Pod względem sprzedaży był to jeden z najtłustszych okresów w ich historii.

Niestety, wielu inwestorów się sparzyło, bo w kolejnych miesiącach fundusze obligacji skarbowych nie zapewniały nawet ochrony kapitału. Natomiast jesienią zeszłego roku, gdy rozpoczął się cykl podwyżek stóp procentowych, straty urosły do dwucyfrowych. Dotyczyło to szerokiego grona funduszy skarbowych, należących najczęściej do grupy funduszy papierów długoterminowych. I w okresie największego spadku notowań jednostek, klienci masowo wycofywali swoje oszczędności. Z perspektywy czasu widać, że znowu nie był to dobry pomysł.

– Ubiegły rok okazał się niezwykle trudny dla posiadaczy polskich obligacji skarbowych, przynajmniej tych wycenianych rynkowo, które można kupić np. za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych – wspomina Kamil Cisowski, dyrektor działu analiz i doradztwa inwestycyjnego w DI Xelion. – W myśl zasady „mądry Polak po szkodzie", w listopadzie i grudniu inwestorzy masowo wycofywali pieniądze z funduszy dłużnych i często kierowali je na rynek akcji, gdzie z kolei w grudniu rozpoczęła się korekta, która trwała też w styczniu.

Emocje złym doradcą

Jak zauważa Kamil Cisowski podejmowanie decyzji na podstawie historycznych stóp zwrotu jest charakterystyczne dla początkujących inwestorów, ale nie zawsze ma sens. Czasem jest wręcz oczywistym błędem.

– Bo jaki sens ma sugerowanie się zyskami funduszy dłużnych z ostatnich kilku lat, skoro od 2015 r. stopa referencyjna w Polsce wynosiła 1,5 proc. (od 2020 r. była jeszcze niższa), a za chwilę może to być 4 proc.? – mówi ekspert DI Xeliona.

Kamil Cisowski przyznaje, że nieuleganie emocjom jest łatwe tylko w teorii. Zachęca jednak do wykonania kilku prostych ćwiczeń. – Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że covidowa hossa, oparta na gigantycznej stymulacji monetarnej i fiskalnej, zapewne ma się ku końcowi. A w analizie perspektyw poszczególnych klas aktywów warto sięgnąć głębiej, do początku XXI wieku i jeszcze wcześniej, bo dopiero tam znajdziemy podobne otoczenie inflacyjne – tłumaczy Kamil Cisowski. – Przy okazji możemy prześledzić historię notowań na polskiej giełdzie. Wtedy przypomnimy sobie, że bardzo zła poprzednia dekada (choć w inwestowaniu dekada jest epoką), nie musi definiować przyszłej sytuacji na rynku akcji.

Jak mówi Kamil Cisowski, najprostsza rada, której można udzielić, jest taka: szukając analogii, starajmy się porównywać dzisiejsze otoczenie do tego, które było w jakikolwiek sposób podobne, a nie do tego, z którym mieliśmy do czynienia ostatnio.

Warto wiedzieć, od czego zależą wyniki

Niestety, straty funduszy dłużnych w 2021 r. mogły zniechęcić do nich część inwestorów. Można się spodziewać, że wielu z nich, podobnie jak jesienią zeszłego roku, będzie chciało wycofać oszczędności.

– Tym, którzy stracili na funduszach dłużnych, można poradzić jedno: powinni się dokształcić, żeby zrozumieć, jakie czynniki wpływają na stopę zwrotu z inwestycji i na związane z tym ryzyko – mówi Maciej Borkowski, kierownik zespołu doradztwa inwestycyjnego w Biurze Maklerskim Pekao.

Jego zdaniem, jeśli ktoś chce uniknąć ryzyka inwestycyjnego, powinien trzymać oszczędności w banku. Ale z taką formą lokowania wolnych środków także wiąże się ryzyko. Największym wyzwaniem w tym przypadku jest inflacja. Dzisiaj sprawia ona, że realne stopy procentowe są mocno ujemne.

– W miarę bezpieczne są bezpośrednie inwestycje w obligacje skarbowe pod warunkiem, że trzymamy je do terminu wykupu. Ryzyko inwestycyjne wiąże się tu ze zmianami cen papierów, na co mają wpływ rynkowe stopy procentowe – tłumaczy ekspert BM Pekao.

Ostatnie tygodnie są na rynkach bardzo gorące. Po najnowszym odczycie inflacji w Stanach Zjednoczonych powróciły obawy, że marcowa podwyżka stóp procentowych sięgnie nie 0,25 pkt proc., lecz 0,5 pkt proc. Do tego pojawiają się obawy związane z sytuacją geopolityczną. Rykoszetem dostaje oczywiście krajowy rynek akcji oraz waluta.

Eksperci mBanku uspokajają jednak, że podobne ryzyko wciąż towarzyszy inwestorom, a kupując akcje, np. po 10-proc. przecenie, mamy większe szanse na zyski w dłuższym terminie. Co ciekawe, ich zdaniem gospodarki krajów strefy euro w tym roku mogą się rozwijać szybciej niż Stany Zjednoczone. W związku z tym również europejskie akcje mogą okazać się w najbliższym czasie lepsze niż te zza oceanu. Poza tym warto sięgnąć po obligacje rynków wschodzących.

Przypomnijmy, że w ostatnich kilku miesiącach Europa nie raz pozytywnie zaskakiwała, jeśli chodzi o dane makroekonomiczne, natomiast Stany Zjednoczone już niekoniecznie.

– Może to wspierać kurs euro oraz sprzyjać przenoszeniu aktywów w stronę Europy – mówi Bartosz Pawłowski, szef inwestycji bankowości prywatnej mBanku.

Jak dodaje, ze względu na ryzyko konfliktu między Rosją a Ukrainą, rynki wpadły w turbulencje. Jednak prognozy makroekonomiczne wskazują, że hegemonia Stanów Zjednoczonych na rynku kapitałowym może się kończyć, a pałeczkę przejmie Europa. To także stwarza szansę dla rynków wschodzących.

– Po raz pierwszy od lat preferujemy europejskie akcje, a nie amerykańskie – przyznaje Bartosz Pawłowski.

Indeksy na Starym Kontynencie oraz w innych częściach świata (poza USA) mają co nadrabiać. – Różnica w wycenach akcji na Wall Street oraz w Europie jest spora i w ostatnich latach rosła. Praktycznie od 2015 r. Europa jest o wiele tańsza, choć Stany Zjednoczone też nie są nadzwyczajnie drogie. Wskaźnik ceny do zysku kształtuje się tam w okolicy 20 – analizuje Bartosz Pawłowski. – Mówienie zatem o bańkach nie ma sensu.

Czytaj więcej

W poszukiwaniu bezpiecznych inwestycji

Trzeba się przygotować na podwyższoną zmienność

Zdaniem eksperta mBanku byłoby dobrze, gdyby reszta świata nadrobiła dystans do Wall Street. – Rynek „byka" na świecie jeszcze się nie skończył, a obecnie mamy do czynienia z korektą. Podwyższona zmienność wymusza niższą alokację w bardziej ryzykownych instrumentach – podkreśla Bartosz Pawłowski.

Głównym powodem podwyższonej zmienności na rynkach w ostatnich tygodniach, poza sytuacją na granicy ukraińsko-rosyjskiej, jest nadchodzący cykl podwyżek stóp procentowych w USA. – W naszym bazowym scenariuszu inwestorzy uspokoją się, gdy Fed wejdzie na przewidywalną ścieżkę podwyżek stóp procentowych – ocenia Bartosz Pawłowski.

Jak przypomina, rynki akcji mogą rosnąć w czasie cyklu podwyżek stóp, jednak samo rozpoczęcie zacieśniania polityki monetarnej przyjmowane jest przez inwestorów nerwowo.

– Ogółem podczas cykli podwyżek stóp indeks S&P 500 rósł, ale na początku cykli podwyżek sytuacja była trudna – zauważa ekspert mBanku. Jak tłumaczy, pojawia się wówczas niepewność co do tempa zacieśniania polityki monetarnej, choć celem Fedu nie jest zaskakiwanie rynków.

Bartosz Pawłowski zwraca także uwagę na Chiny i zauważalny nowy impuls kredytowy, co także w przeszłości sprzyjało Europie. Według niego może być tak, że po wielu latach europejski Feniks wstanie z popiołów. W ostatnich 10 latach rzadko się zdarzało, by tempo wzrostu gospodarczego w strefie euro było wyższe niż w USA, ale teraz jest na to szansa. Ma to znaczenie dla stóp zwrotu osiąganych na rynkach akcji.

Według Marcina Mazurka, głównego ekonomisty mBanku, cykl podwyżek stóp procentowych w Polsce zakończy się na poziomie 4 proc. Jeszcze w marcu RPP dokona podwyżki o 0,5 pkt proc. Najbliższa projekcja inflacji może pokazać jej spadek w okolice dopuszczalnego przedziału wahań wokół celu NBP, dlatego kolejne podwyżki stóp będą już niższe. W ocenie Marcina Mazurka podwyżki stóp procentowych przez główne banki centralne, do których dojdzie w tym roku, nie muszą oznaczać reakcji RPP.

– Im więcej zacieśniania polityki monetarnej za granicą, tym walka z inflacją w Polsce będzie łatwiejsza. Już teraz rynki wyceniają cykl naprawdę solidnych podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych oraz w strefie euro, natomiast kurs złotego nie za bardzo na to reaguje, jest stabilny – twierdzi ekonomista mBanku.

Jego zdaniem średnioroczna inflacja w tym roku w Polsce sięgnie 6,8 proc., natomiast w 2023 r. będzie to 4,7 proc.

Nie sugerujmy się historycznymi stopami zwrotu

Fundusze obligacji skarbowych przez lata przynosiły solidne zyski. Sprzyjało im otoczenie, głównie spadające stopy procentowe. Dobre wyniki osiągnięte w 2020 r. przyciągnęły dużo świeżego kapitału. Jednak w kolejnych miesiącach doszło do przeceny papierów skarbowych, a to spowodowało wycofywanie oszczędności z tego typu funduszy. Dziś rentowność obligacji skarbowych wynosi już 3,5–4 proc., mimo to nadal przeważają umorzenia jednostek. Jak widać, nie warto sugerować się wyłącznie historycznymi stopami zwrotu i tym, co robią inni inwestorzy.

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych