Rynek długu bardzo często jest traktowany przez inwestorów jako mniej interesujące miejsce dywersyfikacji swojego portfela. Jak do tej pory 2010 r. pokazał jednak, że osiągane na nim stopy zwrotu są porównywalne z tymi, które można było wypracować na akcyjnych parkietach. Ten rok dowodzi także, że bardzo ważny jest wybór właściwego rynku.
O ile bowiem fundusze dłużne amerykańskich obligacji dały inwestującym w ostatnich 12 miesiącach średnio 8,6-proc. zysk, to podobne produkty oparte na rynku europejskim – 1 proc. straty. To m.in. efekt słabego euro po kryzysie greckim, a teraz także irlandzkim. Z drugiej strony obawa przed rozlewającym się kryzysem skłaniała część funduszy do powrotu do uważanych za bezpieczne papierów rządu USA, co powodowało umocnienie dolara. W takiej sytuacji najlepszy pod kątem rocznej stopy zwrotu fundusz UniDolar Obligacje zarobił ponad 12 proc.
[srodtytul]Do tej pory odporni[/srodtytul]
Słabość strefy euro do tej pory nie zaszkodziła zbytnio polskiemu rynkowi długu. Część inwestorów zniechęcona słabymi wynikami w innych częściach świata, zainteresowała się nawet gospodarką, która jako jedyna na kontynencie?oparła się recesji. To sugerowało, że polska waluta może się umacniać, co jeszcze powiększało zarobek na papierach oprocentowanych wyżej niż na większości zachodnich rynków. W efekcie w portfelach inwestorów zagranicznych we wrześniu znalazły się obligacje i bony o rekordowej wartości ponad 127 mld zł. Popyt z ich strony windował ceny na krajowym rynku, co zwiększało stopy zwrotu krajowych?funduszy. Średni zysk dłużnych funduszy rynku polskiego z ostatnich 12 miesięcy przekroczył 7?proc.
– Pasywne inwestycje w polskie obligacje skarbowe dały w tym roku zarobić w granicach 5–7?proc. Aktywne zarządzanie dawało możliwość zarobku nawet powyżej 8 proc. Dla osiągnięcia takiego wyniku istotny był zarówno dobór papierów, jak i umiejętne wykorzystanie trendów rynkowych. Szczególnie dobra dla papierów skarbowych była pierwsza połowa roku. Nadpłynność sektora bankowego, niskie stawki na rynku pieniężnym, niska inflacja, a także spadek premii za ryzyko generowały duży popyt inwestorów na obligacje o krótkich terminach zapadalności – komentuje Marek Warmuz, zarządzający Union Investment.