Z WIESŁAWEM ROZŁUCKIM, prezesem Giełdy Papierów Wartościowych, o karierze, internecie, nowym i starym systemie notowań, warunkach inwestowania, rynku futures oraz planach na przyszłość rozmawia PIOTR WĄSOWSKI- Skąd wzięło się Pańskie zainteresowanie giełdą? - Zaczęło się to jeszcze w czasach studenckich. Studiowałem handel zagraniczny w Szkole Głównej Handlowej (d. SGPiS), gdzie m.in. poznałem zagadnienia związane z transakcjami na giełdach towarowych. Dla większości studentów to była czarna magia. Ja byłem tym bardzo zainteresowany. Później pracowałem w Polskiej Akademii Nauk, w Instytucie Geografii i Zagospodarowania Przestrzennego.
Po wprowadzeniu zasad gospodarki wolnorynkowej w 1989 r. postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie zawodowe. Po dłuższym zastanowieniu podjąłem pracę jako doradca w Ministerstwie Finansów, a później w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, jako dyrektor Departamentu Rozwoju Rynku Kapitałowego.
Mogę też powiedzieć, że pod koniec 1989 r. planowałem nawet rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej w formie biura maklerskiego. Ale wtedy jeszcze nie było giełdy, więc plany te pozostały uśpione. W maju 1990 r. zająłem się tworzeniem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
- Jaka była pierwsza wizja polskiej giełdy? Czy spodziewał się Pan, że stanie się ona tak dużą instytucją? - Szczerze mówiąc, tak. Ale wtedy byliśmy bardzo zaabsorbowani sprawami codziennymi. Wszystko trzeba było zrobić na wczoraj. Jednak gdzieś w tle mieliśmy taką wizję. Wydaje mi się, że ogólnie rzecz biorąc, rynek rozwija się zgodnie z moimi oczekiwaniami. Ale rzeczywiście, jeżeli porównamy rynek teraz i wtedy, jest to niebo a ziemia.
- Jakie jest główne osiągnięcie polskiej giełdy? - Jedno podstawowe. Udało nam się zbudować rynek w oparciu o zasady rynku światowego. Powiedziałbym, że architektura polskiego rynku wybiega nawet niejako do przodu w stosunku do standardów światowych.