– W obecnej sytuacji nie jest możliwe wprowadzenie akcji serii P do obrotu giełdowego. Co więcej, po upływie sześciu miesięcy od dnia ewentualnego uprawomocnienia się postanowienia o ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej, również te akcje Bomi, które znajdują się już w obrocie, zostaną z niego wycofane – mówi Paweł Juszczak, specjalista ds. interwencji giełdowych Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Dodaje, że akcjonariusze upadłej spółki muszą się liczyć z ryzykiem, że po zakończeniu postępowania upadłościowego może ona nie dysponować żadnym majątkiem, którym mogłaby się z nimi podzielić. –
Osoby posiadające akcje niewprowadzone do obrotu lub z niego wycofane, nawet jeśli jest to upadła spółka, mogą jednak dokonywać nimi transakcji w drodze zawierania umów cywilnoprawnych – zwraca uwagę. Podkreśla zarazem, że taka forma obrotu może być dla akcjonariuszy utrudniona ze względu na konieczność samodzielnego znalezienia drugiej strony transakcji. – Jeżeli jednak inwestorowi zależy na sprzedaży tych akcji na przykład dla celów podatkowych, warto wtedy znaleźć zaprzyjaźnioną osobę posiadającą rachunek maklerski, która nabędzie te akcje chociażby za symboliczną kwotę – radzi Juszczak.
Bomi już od kilku lat boryka się z głębokimi problemami. W sierpniu ubiegłego roku sąd ogłosił upadłość układową spółki i wydawało się, że ma ona szansę wyjść na prostą. Jednak w marcu tego roku forma upadłości została zmieniona na likwidacyjną. Powód? Spółce nie udało się uplasować emisji akcji. Bez niej nie ma ona już możliwości prowadzenia dalszej działalności operacyjnej i zrealizowania propozycji układowych.