Nauczmy się „słuchać” wykresów giełdowych

Piotr Neidek | Z analitykiem technicznym w DM mBanku, rozmawia Piotr Zając.

Publikacja: 20.05.2016 06:00

Nauczmy się „słuchać” wykresów giełdowych

Foto: Archiwum

Jak zaczęła się pana przygoda z analizą techniczną?

Na studiach w Łodzi (kierunek finanse i bankowość – red.) na drugim roku trafiłem na wykładowcę Piotra Janiszewskiego, który jednocześnie pracował w biurze maklerskim. To on zasiał we mnie analityczne ziarno i tak się to jakoś potoczyło. Pamiętam, że narzędzia komputerowe do AT, w rodzaju MetaStocka, były wówczas dla nas nieosiągalne z powodu ceny. Znaleźliśmy jednak program Abakus, dzięki któremu mogliśmy po sesji analizować wykresy giełdowe. I tak zaczynałem. Literatury fachowej było wówczas jak na lekarstwo. Głównym źródłem wiedzy były różne opracowania „Parkietu" robione wspólnie z wydawnictwem WIG-Press.

A pierwsza praca w branży?

Zaraz po studiach znalazłem etat w Domu Inwestycyjnym BRE Banku. Tam zaczynałem od najniższego szczebla – jako sprzedawca, doradca klienta, potem makler. W tzw. międzyczasie starałem się o doktorat. Chciałem swoją wiedzę z zakresu AT przedstawić w formie naukowej. Uważałem, że za pomocą AT można bardzo dobrze opisać i diagnozować zachowania rynku, ale niestety akademicy mieli inne zdanie.

Łącząc pracę w DI BRE z uczelnią, zacząłem powoli badać i odkrywać to rynkowe DNA i tak naprawdę do dziś to robię. Nieustannie próbuję odgadnąć zasady działania tego mechanizmu, ale nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda. A nawet gdyby udało się znaleźć właściwą drogę i osiągnąć cel, to zawsze istnieje ryzyko, że cały naukowy dorobek od razu się zdezaktualizuje.

Zdarzały się wówczas jakieś prywatne inwestycje?

Tak i do dziś się zdarzają. Na rynku finansowym jestem od 2003 r. Można powiedzieć, że działam w trzech płaszczyznach – jako makler analityk, wykładowca na uczelniach i podczas szkoleń oraz jako inwestor. Ten wieloletni bilans giełdowy nie pozwala mi w wieku 37 lat zostać rentierem, ale do czterdziestki mam jeszcze trochę czasu, zatem kto wie...

Czasem wspomina pan w komentarzach, że AT to nie tylko zawód, ale również pasja.

Zgadza się. Kurczę, może to trochę dziwne, ale ja naprawdę uwielbiam te wykresy. Miałem też to szczęście, że na swojej drodze życia trafiłem na Barbarę Tomczuk, moją szefową, która dostrzegła we mnie tę pasję i zaproponowała adekwatną pracę. Dostałem zielone światło i zaufanie, którego chyba nie zawiodłem.

Czy dla młodego finansisty bardziej pociągająca od czytania wykresów nie jest analiza bilansów finansowych, modelowanie przepływów pieniężnych i opracowywanie rekomendacji?

Moim zdaniem bilanse finansowe, które analizują fundamentaliści, nic nam nie mówią o przyszłości. Tam jest tylko historia. Żaden rachunek zysków i strat nie powie nam, co spółka zrobi ze swoimi wynikami w kolejnych miesiącach.

A wykresy mają wartość prognostyczną?

Tak. Wszystkie bieżące ruchy cen akcji spółek i widoczny w wolumenach przepływ kapitału niosą ze sobą cenne sygnały. Możemy tam zobaczyć, jak zachowują się „silne ręce" na rynku, i na tej podstawie przewidywać krótkoterminowe ruchy. Trzeba jednak pamiętać, by nie doszukiwać się sygnałów na siłę. AT albo nam coś mówi, albo nie. Trzeba więc wykresów „słuchać", a nie narzucać im na siłę jakiejś interpretacji. Bo w ten sposób popełnimy ten sam błąd co wielu analityków, którzy zawsze próbują jakiś wskaźnik/oscylator dopasować do danych, by stworzyć komentarz. Ja muszę przyznać, że często pomysły inwestycyjne powstają podczas obserwacji w wolnym czasie – gdy jadę pociągiem, jestem na urlopie, stoję gdzieś w sklepowej kolejce. Otwieram telefon z wykresem i widzę jakieś ciekawe zdarzenie, które pasuje do szerszej układanki. Te pomysły dojrzewają w jakimś dłuższym procesie, czekają na odpowiedni moment i kiedy się on pojawia, jest o czym pisać i pod co grać. Pamiętajmy, że sygnałów się nie zamawia, tylko na nie czeka.

Ale chyba samo studiowanie wykresów nie wystarczy, by skutecznie inwestować?

AT nie uczy, jak prowadzić inwestycje, ale ma wskazać, który temat inwestycyjny – spółka, indeks czy surowiec – jest ciekawy i ma potencjał. AT nie jest wystarczająca, by osiągnąć sukces, bo na inwestorów czyha mnóstwo pułapek, a wśród nich te najgorsze, natury psychologicznej. Często jest tak, że skrzywienia poznawcze nie pozwalają nam właściwie odczytać własnych analiz. Pomiędzy procesem analitycznym a wykonawczym powinien istnieć chiński mur, zza którego nie może przepływać żadna informacja mogąca wpłynąć na podejmowane decyzje. A zebrać to w jednej osobie jest naprawdę trudno. Analiza to tylko część sukcesu, równie trudne jest kliknięcie w klawiaturę, aby zająć pozycję.

Trochę to zaskakujące, bo podręczniki i praktycy najczęściej mówią, że to analiza fundamentalna powinna wskazać ciekawy temat inwestycyjny, a AT odpowiedzieć na pytanie, jak tę inwestycję przeprowadzić.

Tak to wygląda podręcznikowo, ale w praktyce ten filtr fundamentalny połączony z timingiem wynikającym z AT tak dobrze nie się sprawdza. Nie mówię, że to połączenie jest złe, ale warto inaczej rozkładać akcenty. Pamiętajmy, że wyceny fundamentalne często bazują na subiektywnie dobieranych stopach dyskontowych i parametrach. Rekomendacje i wyniki modeli są więc mocno zależne od podejścia analityka. Tymczasem, jaki wykres jest, każdy widzi. Trzeba go tylko „słuchać", o czym mówiłem wcześniej.

Zwrócę tu jednak uwagę, że AF warto stosować, by chociażby sprawdzić, czy spółka nie jest na skraju bankructwa, czy nie jest jakimś kotem w worku. Trzeba więc zrobić krótki research, który uchroni nas przed wpakowaniem się na minę.

A więc pytanie: technika czy fundamenty, jest źle postawione. Kluczowe jest to, ile ma być techniki, a ile fundamentów.

Chciałbym, żeby to była relacja 95 proc. do 5 proc. Stoję na stanowisku, że wykresy wyprzedzają przyszłość. Duże ruchy wolumenów mogą nam pokazywać, że ważny komunikat dopiero wystąpi. „Silne ręce" zazwyczaj wiedzą przecież pierwsze. One nam tych informacji nie przekazują, tylko działają na rynku.

Czy w swoich analizach zawsze bazuje pan na tym samym zestawie narzędzi?

Nie ma uniwersalnego zestawu, ponieważ różne wykresy różnie współpracują z poszczególnymi wskaźnikami. To, że na wykresach ropy naftowej i KGHM można zauważyć poziome fraktale, nie znaczy, że takie powiązania zobaczymy też na innych spółkach surowcowych. Wielu młodych analityków popełnia ten błąd, że próbuje szablonowo stosować ten sam zestaw narzędzi na każdym wykresie. Tymczasem ja postuluję indywidualne podejście do każdego aktywa.

A co pan sądzi o automatyzacji handlu? Metody bazujące na AT są często zapisywane w formie algorytmów i stosowane w praktyce.

Moim zdaniem żaden algorytm nie wyłapie tego co ludzkie oko. Przykładowo – świece japońskie, ich kształt, kolor, wzajemny układ to nie tylko liczbowy zapis transakcji, ale także nośnik informacji na temat emocji, nastrojów itp. Ten psychologiczny aspekt może zidentyfikować człowiek, robot może już mieć problem.

Dlaczego mimo wszystko AT jest wciąż deprecjonowana w świecie akademickim i przez wielu branżowych guru? Częściej spotkamy się z porównaniem do wróżenia z fusów niż do statystyki matematycznej i szacowania ryzyka.

Niestety, w tej dziedzinie pozory eksperta stworzyć łatwo i wiele osób z tego korzysta. Wystarczy krótki kurs AT i coś można na wykresie narysować, a opis ubrać w skomplikowane słownictwo. Wiele osób z tego korzysta i psuje tę dziedzinę. Do tego dochodzą jeszcze zwykli naciągacze, którzy obiecują ludziom naukę skutecznego inwestowania w ciągu weekendowego kursu. To wszystko składa się na złą otoczkę i wspiera negatywne stereotypy.

Tymczasem dobre poznanie AT naprawdę wymaga czasu. Znam niewiele osób, które przykładowo przestudiowały dokładnie teorię fal Elliotta. Natomiast internetowych ekspertów, którzy powołują się na tę arcytrudną koncepcję, jest bardzo wielu.

Da się temu jakoś przeciwdziałać?

Tu pojawia się wątek edukacji. Na uczelniach tematyce dotyczącej analizy technicznej jest poświęcany może semestr, a tematyka inwestycyjna jest traktowana bardziej akademicko niż praktycznie. Młodzi ludzie wychodzą więc z uczelni i po prostu nie mają odpowiedniego warsztatu. Trudno będzie im zatem dokonywać inwestycji na własną rękę i, co gorsza, mogą się nadziać na samozwańczych ekspertów. W Polsce znam naprawdę tylko kilka osób, które mają odpowiednie uprawnienia i doświadczenie, by uczyć AT. To za mało, by odbiór tej dziedziny uległ poprawie.

Kiedyś powiedział nam pan, że inwestuje w winyle. Czy nadal kolekcjonuje pan muzykę w takim zapisie?

Nie traktuje tego jak inwestycji. Ja po prostu lubię słuchać muzyki, a że przy okazji mogę nabyć jakiś dobry okaz na winylu, który z czasem będzie nabierał wartości, to jest to łączenie przyjemnego z pożytecznym.

A zainteresowanie pokerem to przypadek czy pochodna inwestycyjnego zacięcia? Bo zdaje się, że poker, przynajmniej na gruncie szacowania ryzyka, ma sporo podobieństw do technicznego podejścia do inwestowania.

Teoretycznie tych podobieństw jest sporo, ale ja podchodzę do tej gry raczej jak do pojedynku z przeciwnikiem. Nie wykorzystujesz tylko tego, co dostałeś z talii, ale też jego słabości. Często jest tak, że wystarczy mocno podbić przed flopem, zaatakować po turnie, nie dopuszczać do pokazania kart, i zdobywamy przewagę psychologiczną na kilka rozdań do przodu.

Wielu mistrzów pokera wygrywało kluczowe rozdania z dosyć słabą kartą. I o ile w pokerze mamy wpływ na przebieg partii, o tyle na rynku takiego wpływu nie mamy wcale. Niemniej w kwestiach psychologii, kalkulacji ryzyka czy emocji znajdziemy sporo podobieństw. Myślę, że wiedza z gier karcianych może się na rynkach przydawać, szczególnie gdy szacujesz potencjalne ryzyko wobec widocznego na stole stacka.

CV

Piotr Neidek pracuje w DM mBanku od 2003 r. Posiada licencję maklerską nr 1985. W styczniu 2016 r. po raz piąty z rzędu został uznany za najlepszego specjalistę od analizy technicznej w Polsce. Wyboru dokonali zarządzający funduszami inwestycyjnymi i emerytalnymi w dorocznym rankingu Gazety Giełdy „Parkiet". Prywatnie mąż i ojciec dwójki dzieci zainteresowany pokerem Texas hold'em, bilardem, dartem (rzutkami) i podróżami.

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych