A jak długo może ona potrwać? Czy jest to kwestia kilku dni czy może bardziej tygodni, a nawet miesięcy?
Jest duże prawdopodobieństwo, że dołek zobaczymy w lutym, ewentualnie w marcu, chociaż też nie spodziewałbym się wyjścia z korekty w kształcie litery V, czyli mocnego spadku, a później również mocnego wzrostu. Pewnie trzeba jednak liczyć się z tym, że na rynkach będziemy mieli podwyższoną zmienność.
Wtorkowe wydarzenia na GPW to oczywiście pokłosie tego, co stało się w poniedziałek na Wall Street. Czy będziemy słabi, dopóki słaby będzie rynek amerykański?
Na pewno jesteśmy uzależnieni od zmian nastrojów inwestorów na największych rynkach. W związku z tym, jeżeli na giełdzie w Stanach Zjednoczonych są duże spadki, to raczej trzeba się liczyć z tym, że nasza giełda również będzie podążać za tym ruchem. W obecnej sytuacji cieszy mnie jednak to, że w Stanach Zjednoczonych mieliśmy momentami do czynienia ze spadkami rzędu nawet 6 proc., natomiast nasz rynek mimo przeceny i tak zachowuje się nieco lepiej. Wynika to z tego, że indeksy amerykańskie pod względem wycen były jednak wyraźnie wyższe od swoich średnich. My mieliśmy poziomy bardziej neutralne, można więc powiedzieć, że giełda amerykańska nieco doszlusowała z wycenami do naszego rynku. Oczywiście pozostaje pytanie, jak ta sytuacja będzie się dalej rozwijała. Jeśli miałoby to pójść w negatywną stronę, to wówczas trzeba liczyć się z tym, że sytuacja na GPW może być nieciekawa.
Wspomniał pan o wycenach. Czy obecne spadki na GPW sprawiły już, że te wyceny stały się znowu atrakcyjne dla inwestorów?
Na pewno nie można jeszcze mówić o bardzo atrakcyjnych wycenach. Te pojawiają się zazwyczaj w końcówce bessy. Natomiast powiedziałbym, że wyceny są na granicy neutralnej w strefie, gdzie warto się zastanowić, czy tych walorów nie dokupować już do portfela.