Konrad Augustyński: Człowiek plus komputer: zgrany duet

Konrad Augustyński dyrektor Biura Zarządzania Metodami Ilościowymi w TFI PZU

Publikacja: 06.07.2019 13:45

Nie wyobrażam sobie zarządzania funduszami bez systemu informatycznego. Automatyzacja w naszej branż

Nie wyobrażam sobie zarządzania funduszami bez systemu informatycznego. Automatyzacja w naszej branży rozwija się od dawna, ale na końcu i tak decyzję podejmuje człowiek.

Foto: materiały prasowe

Co się właściwie kryje za automatyzacją procesów zarządzania w funduszach działających w ramach platformy inPZU?

Automatyzacja następuje na wielu płaszczyznach działalności TFI, co wiąże się z rozwojem technologii oraz nowymi regulacjami. Jako przykład można wymienić np. klasyfikację klientów za pomocą strony internetowej. Po wypełnieniu znajdującej się tam ankiety jesteśmy w stanie zaoferować klientowi odpowiedni dla niego fundusz. W zarządzaniu również wspieramy się narzędziami informatycznymi. Jesienią uruchomiliśmy platformę funduszy pasywnych inPZU. Ich zadaniem jest naśladowanie benchmarków (indeksów). Również w tym przypadku technologia jest tylko wsparciem w pracy dla zarządzającego. Transakcje nie odbywają się automatycznie, dokonują ich zarządzający.

Na czym polega to wsparcie?

Stworzyliśmy własne narzędzia do analizowania rynków. Na podstawie sygnałów, jakie z nich płyną, oraz na podstawie naszej wiedzy dokonujemy transakcji. W praktyce w branży funduszy inwestycyjnych nie występuje całkowicie automatyczne zarządzanie. Wyjątkiem są ETF-y.

Jak działają wasze narzędzia technologiczne?

Są zasilane danymi z trzech podstawowych źródeł. Pierwsze to informacje o napływach do funduszy. Jak wspomniałem, zadaniem funduszy inPZU jest naśladowanie benchmarków, a zatem napływ środków czy ich odpływ może wymagać ponownego dostosowania do indeksu. Drugim źródłem danych jest skład portfela oraz generowana przez niego gotówka (np. dywidendy). Do tego dochodzą dane rynkowe, informacje o składzie benchmarków oraz cenach aktywów. Na podstawie tych danych możemy szacować odchylenie wyceny funduszu od benchmarku, który mają śledzić. Następnie tworzymy narzędzia, które usprawniają naszą pracę i ograniczają koszty. Załóżmy, że mamy fundusz inwestujący w amerykańskie banki, których jest np. kilkadziesiąt. Nam chodzi o to, aby dokładnie odzwierciedlić sektor bankowy, ale – żeby nie ponosić zbyt dużych kosztów – nie kupujemy akcji wszystkich spółek. Wybieramy część z nich tak, aby jak najlepiej odzwierciedlić indeks amerykańskich banków. Taki model bazuje na pewnych założeniach, które są prawdziwe w 99 proc. przypadków i dla nich działa bardzo dobrze. Ten pozostały 1 proc. to specyficzne przypadki, np. gdy któryś z banków pokazał wyjątkowo słabe wyniki. Wtedy brak takiego banku w portfelu powoduje, że fundusz ma lepszy wynik niż benchmark i błąd odwzorowania rośnie. Ale zdarza się to rzadko. Zresztą wraz z upływającym czasem zaskoczenia negatywne i pozytywne się zerują.

Do jakiego punktu może dojść automatyzacja, a które zadania może wykonywać tylko zarządzający funduszami?

Nie wyobrażam sobie zarządzania funduszami bez systemu informatycznego, który pozwoli na optymalne podejmowanie decyzji. Automatyzacja w naszej branży rozwija się od dawna, ale na końcu i tak decyzję podejmuje człowiek. Z tym że tworzona przez nas technologia np. w prosty sposób ogranicza ryzyko podejmowane przez zarządzającego. Poza tym narzędzia te służą do analizowania. Możemy np. sprawdzić, jak papier, którym się interesujemy, będzie się komponował z pozostałymi aktywami w portfelu, bazując na historycznych korelacjach, ale nie tylko. Możemy nawet przewidzieć przyszłe zachowanie się portfela z nowym komponentem. Informatyzacja wspiera więc podejmowanie decyzji, ale komputer sam nie zadecyduje. Gdyby to zrobił, i tak byłaby to konsekwencja algorytmu przygotowanego przez człowieka. Osobiście bałbym się pozwolić komputerowi, by podejmował decyzje bez nadzoru człowieka. Odpowiada mi nasze dzisiejsze podejście: kierujemy się fundamentalnymi przesłankami, ale posiłkujemy się rozwiniętymi narzędziami. Porównałbym to z grą w szachy. W tej grze człowiek w starciu z komputerem nie ma szans, ale człowiek wsparty komputerem zwycięży.

Na czym polega podstawowa różnica między funduszami pasywnymi inPZU a zarządzanymi aktywnie?

Fundusze aktywne mogą kojarzyć się z częstymi transakcjami, ale to nie zawsze prawda. Wbrew pozorom to my prawdopodobnie zawieramy więcej transakcji, niż robią to zarządzający funduszami aktywnymi. Pojęcie aktywny czy pasywny nie odnosi się bowiem do liczby transakcji, tylko do zakładów robionych wobec rynku. My, jako pasywny gracz, dbamy przede wszystkim o to, by odzwierciedlić rynek, co oznacza, że nie zakładamy się z rynkiem o ruchy cen. Naszym celem jest dopasowanie do benchmarku i nie musimy się specjalnie znać na danej branży (np. amerykańskich bankach). Z kolei fundusze zarządzane aktywnie mogą np. przez rok nie zawrzeć transakcji, jeśli np. zarządzający na początku roku uzna, że banki będą w danym okresie złym pomysłem inwestycyjnym. W tym sensie trudno jest zautomatyzować proces zarządzania funduszami aktywnymi. Wyjątek to pewnie fundusze algorytmiczne, gdzie o wielkości pozycji, kierunku, itp. decyduje algorytm zaprojektowany i przetestowany wcześniej przez człowieka. Takie fundusze stanowią jednak rzadkość na polskim rynku. Kojarzę dwie próby stworzenia takiego rozwiązania, ale oba te fundusze chyba już nie istnieją. ¶

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej