Jak podchodzicie do najświeższych odczytów inflacji w Polsce? Jak długo może się ona utrzymać na tak wysokich poziomach?
Inflacja w tym roku jest rzeczywiście wysoka. Przed wstępnym odczytem za sierpień szacunki ekonomistów mówiły o około 5-proc. dynamice cen. Potem okazało się, że zwyżka sięgnęła 5,4 proc., a ostateczny wynik był nawet wyższy, inflacja dotarła do 5,5 proc. Wysokie odczyty dynamiki wzrostu cen obserwujemy także w innych krajach, np. w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii i to zapewne nie koniec. W Polsce wskaźnik wzrostu cen kieruje się w stronę 6 proc. Za wzrost cen są częściowo odpowiedzialne czynniki podażowe, m.in. rosnące kursy surowców i kłopoty z dostępnością towarów. Z drugiej strony mamy czynniki popytowe o charakterze wewnętrznym i presję rosnących płac, którą widać w kraju w ostatnim czasie. Braki kadrowe szczególnie dają się we znaki w sferze budżetowej, ale nie omijają innych gałęzi gospodarki. Przedsiębiorcy mają już problem ze znalezieniem fachowców do pracy, co napędza wyścig cenowo-płacowy.
W zeszłym tygodniu inwestorzy wsłuchiwali się w wystąpienie prezesa NBP, które odebrano jako „gołębie". Mimo wysokiej inflacji próżno oczekiwać ruchu RPP. Niewielu ekonomistów liczy jeszcze na podwyżki stóp procentowych w Polsce w listopadzie. Część ekspertów mówi o I kwartale albo końcu przyszłego roku. Kiedy NBP powinien zareagować?
Obecnie trzech członków RPP opowiada się za „sygnalną" podwyżką stóp procentowych, tj. o 0,15 pkt proc. jeszcze w tym roku, natomiast z wypowiedzi Adama Glapińskiego, przewodniczącego RPP, można wysnuć wniosek, że nawet na taką podwyżkę trudno liczyć w tym roku. Sporo będzie zależało od projekcji inflacji i być może RPP zdecyduje się podnieść stopy jeszcze w tym roku bądź na początku przyszłego roku. Pamiętajmy jednak, że wzrost stóp o 0,15 pkt proc. nie jest duży, raczej kosmetyczny. W związku z tym w otoczeniu wysokiej inflacji w Polsce pozostaniemy jeszcze dosyć długo.