Grupa LPP nadal nie widzi spowolnienia konsumpcji po zachowaniu klientów w jej sklepach – poinformowali w czwartek przedstawiciele gdańskiej spółki. – Konsumenci dokonują remanentu swoich szaf – mówiła Monika Wszeborowska, menedżerka ds. public relations w LPP.
Z kolei według wiceprezesa spółki Przemysława Lutkiewicza trzeci kwartał jest dla grupy dobry. – Gdy sezon zaczyna się dobrze, to i dobrze się kończy – mówił.
Podtrzymane plany
– Podtrzymujemy, że w tym roku obrotowym nasze przychody przekroczą 16 mld zł, a e-commerce przyniesie ponad 5 mld zł przychodu – powiedział Przemysław Lutkiewicz. Natomiast nie ukrywa, że jeśli chodzi o zyskowność grupy, należy się spodziewać, że widoczna w drugim kwartale roku obrotowego marża brutto na sprzedaży, niższa o 3–4 pkt proc. niż rok temu z powodu sprzedaży biznesu w Rosji, utrzyma się na analogicznym poziomie w kolejnych kwartałach. – Marża brutto obniżyła się o 3 pkt proc. i tak już pewnie zostanie – powiedział Lutkiewicz. W II kwartale wskaźnik ten miał wartość 52 proc.
Przychody grupy rosły m.in. za sprawą podwyżek cen. – Byliśmy zmuszeni do podniesienia cen – powiedział Lutkiewicz. Pytany sprecyzował, że przy okazji kolekcji letniej ceny poszły średnio o 7–10 proc. w górę. Nie wykluczył dalszych podwyżek.
Rozwój grupy ucierpiał za sprawą wojny o Ukrainę. Z jednej strony zdecydowano o sprzedaży biznesu w Rosji, z drugiej w Ukrainie działa tylko część sklepów. Jak podała spółka, otwartych jest 96 lokalizacji, 25 zostało trwale zniszczonych, a 38 znajduje się na tyle blisko strefy walk, że nie wiadomo, kiedy zostaną otwarte.