W pierwszym kwartale spółka znana z sieci delikatesów zanotowała wzrost przychodów o niemal 26 proc., do 287,7 mln zł. Strata netto przypisana akcjonariuszom jednostki dominującej wyniosła 4,5 mln zł (w pierwszym kwartale 2009 r. było 9,7 mln zł straty netto). Wpływ na niższe tempo wzrostu obrotów w drugim kwartale miały m.in. majowe święta, z powodu których sklepy musiały być zamknięte. Popyt konsumencki spadł też w związku z powodzią oraz kwietniową żałobą narodową. Alma walczy jednak o rynek, choćby obniżając ceny – jej sklepy, także internetowe, w wielu miastach znajdują się w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o konkurencyjność oferty cenowej.

– Drugi kwartał na poziomie zysku będzie na pewno lepszy niż w ubiegłym roku. Strata z pierwszego kwartału zostanie zmniejszona. Trudno powiedzieć, czy już teraz wyjdziemy na zero, ale podtrzymujemy plan, że ten rok zakończymy na plusie – podkreśla Mazgaj.

W pierwszym półroczu ubiegłego roku Alma poniosła ponad 18 mln zł straty netto. M.in. z tego powodu zostały ograniczone plany inwestycyjne. Zarząd już wcześniej zapowiadał uruchomienie w tym roku dwóch nowych sklepów Almy oraz co najmniej czterech jej spółki zależnej Krakowski Kredens. Alma ma 28 sklepów, a w ramach sieci Krakowski Kredens działa ich ponad 50 – tak stoisk w ramach delikatesów Alma, jak i innych lokalizacjach. Docelowo sieć ma liczyć ok. 100 placówek.

Rozwija się także kolejna spółka z grupy – Paradise Group, prowadząca butiki z luksusową odzieżą takich marek jak Ermenegildo Zegna, Kenzo. – Zamykamy warszawski sklep z damską kolekcją Hugo Boss, ale nie rezygnujemy z tej lokalizacji, otworzymy tam sklep Boss Sport. W sierpniu marka Burberry pojawi się też w Katowicach i będzie to już jej czwarty sklep w Polsce – mówi prezes Mazgaj. Na razie nie ma jednak planów wprowadzenia do Polski nowych marek luksusowych. Jerzy Mazgaj wyjaśnia, że plany rozwojowe będą zależały od dalszej kondycji rynku towarów z najwyższej półki. Z powodu spadku popytu z polskiego rynku zniknęła choćby marka Max & Co.