Zakładają one, że grupa będzie mieć 150 restauracji, jej obroty wyniosą 250 mln zł, a EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) 12 mln zł. – Założenia dotyczyły rozwoju na bazie obecnych marek. Nie uwzględniały przejęcia Da Grasso. Dlatego plany dotyczące rozwoju sieci się nie zmieniają – podkreśla Mariola Krawiec-Rzeszotek, szefowa Sfinksa.

Analitycy są jednak sceptyczni. – Osiągnięcie 250 mln zł przychodów w przyszłym roku, i to bez akwizycji, może być trudne. Spodziewałbym się raczej wyniku zbliżonego do tego z roku 2008 (217 mln zł) – komentuje Marcin Sójka z Domu Maklerskiego Banku BPS.

Po tym gdy nie doszło do przejęcia sieci pizzerii Da Grasso, Sfinks szuka kolejnych okazji. Również za granicą. – Ostatnio badaliśmy dwa rynki azjatyckie i rozmawialiśmy na temat współpracy z jedną z dużych firm restauracyjnych. Wprawdzie nie zapadły żadne decyzje, ale pokazuje to, że wciąż poszukujemy atrakcyjnych możliwości rozwoju – podkreśla Krawiec-Rzeszotek. Zaznacza, że trwają też prace nad restrukturyzacją grupy. – Efekty prowadzonych działań już są widoczne, uporządkowaliśmy wiele spraw. Odnotowujemy też systematyczny wzrost sprzedaży – mówi.

Zdaniem analityków to właśnie prace nad poprawą sytuacji ekonomiczno-finansowej Sfinksa powinny być dla zarządu priorytetem. – Z drugiej strony nie można odrzucać okazji dobrej akwizycji, jeśli by się taka trafiła – zaznacza Sójka.

Sfinks zarządza siecią 110 restauracji – w tym 95 placówkami Sphinx, dziewięcioma lokalami Chłopskie Jadło i sześcioma barami Wook. Jeszcze w tym roku na rynku ma się pojawić nowa marka.